Książka wpadła mi w oko ostatnio w Pelcie. Pewnie bym jej nie kupił pomimo przystępnej ceny (25 zł), ale przypomniałem sobie, że kiedyś Grzesiek Nowak wspominał mi o niej - przeczytałem więc wstęp.
Maciej Franz autor kilku artykułów w Okrętach Wojennych i Przeglądzie Morskim (głównie o okrętach lotniczych), książki "Wojskowość kozaczyzny zaporoskiej w xvi-xvii wieku", adiunkt w Instytucie Historii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu.
Pan Franz pisze we wstępie o podjęciu próby pokazania czytelnikowi pełnej historii tych okrętów. Po raz pierwszy w Polsce oczywiście
Książka podzielona została na dwie części. Historia operacyjna cz.1 oraz cz.2 - konstrukcja i dane techniczne. Nie wiem czemu w takiej lekko nielogicznej kolejności. Przynajmniej dla mnie - lepiej czyta się historię okrętu, o którym już wiadomo jak był zbudowany, jakie miał możliwości, zalety, a jakie wady. Łatwiej wtedy zrozumieć np. opis uszkodzeń czy predyspozycje do określonych zadań. Ale to tylko moje zdanie.
Grubość książki standardowa około 200 stron. Literki już raczej nie - strasznie wielkie woły.
Przejdźmy do meritum.
Rozdział I - amerykańska flota wojenn XXw. Już od samego początku rzuca się w oczy spora ilość literówek. To oczywiście zmora wszystkich wydawców, ale pisanie na przykład "Pearl Harbour" przez cała ksiązkę, "klasa Lexington" czy kaliber 205,3mm (???) to już co innego. W przypisie o Bitwie pod Falklandami mylą się autorowi brytyjskie krążowniki liniowe - Invincible, Inflexible.
Rozdział II początki lotnictwa - (dwie strony) opis testów W. Mitchella - bezdyskusyjny sukces samolotów...
Rozdział III do wybuchu wojny - pomimo obietnic ze wstępu raczej krótko, wyrywkowo i chaotycznie. Jakieś wydarzenia przedstawione obszerniej a czasem pomijanie całego roku służby. Osobiście kalendarium przedstawione przez G. Nowaka Nowaka uważam za wiele lepsze.
Rozdział IV -Wojna.
Tu już zaczynają się naprawdę problemy. Opis służby w pierwszych miesiącach naprawdę pozostawia wiele do życzenia. Są to krótkie telegraficzne wręcz informacje, które można znaleźć w prawie każdej książce traktującej o bitwach na Pacyfiku czy to Lisowskim, Krali, czy Perepeczce ("Bitwa na Morzu Koralowym"), czy nawet internecie. Nie podawane są choćby najdrobniejsze przybliżone składy zespołów operacyjnych, w których pływały LEX i SARA, nazwiska dowódców zespołów, czy dowódców okrętów. Storpedowanie SARY opisane jest tak: "została storpedowana'" - koniec i kropka. Ja już nie wymagam dokładnego opisu, co zostało zniszczone, co zalane, co wytrzymało a co puściło, nie mówiąc już o jakieś analizie. ALE!!! Litości!!! Chociaż, w którą burtę, na wysokości, której wręgi a tu nic, nic i nic. Drugie storpedowanie SARY opisane podobnie.
Fakty, które wydawałoby się jest dość łatwo ustalić - wyjście z bazy Lexingtona do operacji pod Wake czy wspomniane już storpedowanie Saratogi podawane są w formie "dnia x lub dnia y". Ludzie! Storpedowanie okrętu wielkości Saratogi to jest naprawdę duże wydarzenie.
Żeby nie były to oskarżenia rzucane na wiatr, przyjrzałem się pierwszej większej operacji lotniskowców - Wake.
1. MF - Saratoga wychodzi w morze z PH 12 grudnia - błąd. Dotarła a pobliże Oahu (z SD) w niedzielę rano 14 grudnia. W morze wyszła 16 grudnia o godzinie 12:15
2. MF - Lex wychodzi w morze 14 lub 19 grudnia. Tu już nie potrzeba mieć źródeł, wystarczy spojrzeć na trasę Lexa pod Wake. Oczywiście 14 grudnia.
3. MF- Sara miał przetransportować na Wake 18 myśliwców - błąd. 14 maszyn z VMF-221 (F2A-3) pod dowództwem maj. Verne A. McCaul'a
4. MF - zespół Sary płynął z SD do PH po dowództwem Browna - błąd. Dowodził kontradmirał Aubrey W. Fitch.
5. MF - "Odsiecz" Wake była ryzykowana, bo w sztabie Kimmela wiedziano o obecności lotniskowców - błąd. Nie wiedziano. Dopiero 18 grudnia (czas Oahu) stwierdzono prawdopodobną obecność 2 Dywizjonu Lotniskowców w pobliżu Marshallów
6. Autor powtarza ogólnie przyjętą opinię obiegową o admirale Franku Flecherze - Lexington nie zdążył pod Wake z powodu błędów popełnionych przez Fletchera (co więcej Fletcher jest obciążony winą za upadek Wake !!!). Niestety nie podaje ani jednego przykładu tych błędów.
W rzeczywistości Fletcher 22 grudnia (czas lokalny) zgodnie z planem tankował swoje okręty. Był 635 nm od Wake. Pomimo, że warunki pogodowe były ciężkie udało się utrzymać harmonogram. 24 grudnia miał być w okolicy wyspy. Jak wiadomo wcześniej cały pan odwołano z powodu inwazji.
7. MF - gdy Fletcher znalazł się o 300 mil od Wake obrońcy byli u kresu sił. Fleczer nigdy nie był tak blisko. 23 grudnia po zmierzchu już po upadku Wake (obrona praktycznie ustała 23 grudnia o 8 rano czasu lokalnego) był 450 mil od wyspy. I wtedy Pye odwołał operację (wcześniej planowano, pomimo upadku, przeprowadzić kontruderzenie).
To tyle przykładu. Dodam jeszcze, że cała operacja została opisana przez pana Franza w 14 zdaniach. Wychodzi 50% skuteczności..
W opisie wielkich bitew jak Koralowe czy Salomony nie ma żadnych nowych informacji. A tam jest tyle niedomówień i ciagle nie wyjaśnionych spraw. Jakie były motywy decyzji Fletchera o odesłani krążowników Crace'a na Luizjady, czy Ryiho robił za "przynetę", co było pierwszorzednym celem Japończyków pod Salomonami, czemu przed bitwą odesłaono Waspa itd, itd. Ja rozumiem, że ta ksiażka nie traktuje o konkretnych bitwach tylko o historii operacyjnej lotniskowców. Ale jakiś ogólny opis sutuacji jaest według mnie konieczny. Inaczej wychodzi że lotniskowiec wziął udział w bitwie, wysłał tyle to a tyle samolotów, które trafiły w to i tamto. Koniec bitwy.
Opis techniczny.
Pan Franz ostrzega że nie jest to książka, gdzie można będzie znaleźć dokładne rysunki. Ostrzega słusznie. Sylwetki okrętów zaprezentowane na końcu książki są faktycznie fatalnej jakości skanami niewiadomego pochodzenia. O ile rozumiem, że to nie jest książka z "technikaliami" to nie wiem dlaczego w ten sam sposób potraktowano mapki. Autor zapowiadał przedstawienie sposobu przeprowadzania operacji - a tu nie ma nawet małego rysuneczku z typowymi dla okresu ustawieniami dużch TF czy różnic w stosunku do ustawień we flocie brytyjskiej (kiedy pływała tam Sara).
O wiele bardziej przemawia do mnie część tekstu opisująca budowę. Dość przyzwoicie opisane z kilkoma interesującymi informacjami (widać wpływ dobrych źródeł). W terminologii widać co prawda, że autor czasami sam nie wie o czym pisze ("radar IFF", czy połączenie radarów Mk4 i Mk 22 na jednym dalocelowniku). Szkoda, że brak jakichkolwiek rysunków poglądowych. Wadą opisu technicznego jest brak spójności - część opisano dokładnie, a część tylko powierzchownie. W opisie o napędu podano przykład trafienia Sary torpedą jako wyjście z tarczą systemu turboelektrycznego. Oczywiście nie ma słowa wyjaśnienia a mi to się wydaje, że było raczej odwrotnie.
Cóż można powiedzieć w podsumowaniu... pomimo szumnych zapowedzi mamy chyba jednak kolejną książkę, która zbiera informacje już dostępne, czasami powtarza stare błędy, a czasami generuje nowe. Głównym niedociągnięciem jest zaniechania ze skorzystania z nowodostępnych źródeł (R. B. Frank, J. B. Lundstrom, J Pardos).