fdt pisze:Do trzech razy sztuka? ... czy znowu Cię pogonili?

bylem,bylem
dzis wkleje fotki
Mjr Michael Hartland okazal sie podstepnym angolem i pomimo ze go odnalazlem wymigal sie z wyprawy poniewaz jak sie wyrazil jest to zbyt skomplikowane ze wzgledu na "shooting practice " o roznych porach w tym rejonie.
Podpisal mi laskawie swoja ksiazke o Historii sil zbrojnych Barbadosu
pokazal kantyne gdzie wisza pamiatki ze wszyskich okretow ktore zawijaja ,opowiedzial jeszcze raz jak to stworzyl kolekcje unikalnych dzial i wyciagal je z piasku dzwigiem po czym spieprzyl.
Musialem radzic sobie inaczej.
Niestety nie da się tam podejsc od strony plazy (czyli omijajac jednostke wojskowa)
Po kilku kilometrach marszu w palacym sloncu zobaczylismy czerwone flagi ,duze tarcze strzelnicze i odglos który oznaczal ze może być groznie wiec się ewakuowalismy bo było to zbyt niebezpieczne
Znalazlem goscia który powiedzial ze mnie tam zabierze ,zna doskonale to miejsce.
Oferowal ze ma dzipa i swietnie zna pewnego majora który mu powie kiedy można podjechac i nie ma cwiczen.
Dzip okazal się stara Toyota,kierowca po drodze mi się przyznal ze slyszal o tym HARP-gunie ale w zyciu tam nie był ,majora nie ogladalismy ale powolanie się na jego nazwisko pozwolilo nam przejechac na teren jednostki wojskowej Barbados Defence Force .
Pozniej zatrzymala nas zandarmeria ,flagi czerwone lopotaly na wietrze i slychac było ostre strzelanie wiec zaczalem się nerwowo smiac a kierowca zaczal tracic na dzieje na kase która mu obiecalem .
Spisali nasze dane z paszportow ,dane kierowcy po czym po kilku telefonach pokazali nam droge prosto w te czerwone flagi i kierowac się na odglos strzelania.Czarny kierowca zbladl i powiedzial ze nie jedzie .Nastapilo jeszcze kilka telefonow i zostalismy zapewnieni ze strzelaja teraz w inna strone wiec możemy spokojnie jechac .I tak oto dotarlismy