Zagłada Lexingtona
Zagłada Lexingtona
Witam.
8 maja 1942, bitwa na Morzu Koralowym. Lotniskowiec USS Lexington zostaje trafiony przez japońskie torpedy i bomby, lecz uszkodzenia z początku nie wyglądają zbyt groźnie. Nieoczekiwanie dochodzi jednak do serii eksplozji. Wybuchają ogromne pożary. Strawiony nimi okręt zostaje w końcu dobity przez niszczyciele osłony i tonie.
Tragedię lotniskowca spowodował wybuch oparów benzyny, ale dlaczego do niego doszło?
Wada konstrukcyjna?
Błąd załogi?
Pech?
Czy USS Lexington musiał zginąć?
Zapraszam do dyskusji.
8 maja 1942, bitwa na Morzu Koralowym. Lotniskowiec USS Lexington zostaje trafiony przez japońskie torpedy i bomby, lecz uszkodzenia z początku nie wyglądają zbyt groźnie. Nieoczekiwanie dochodzi jednak do serii eksplozji. Wybuchają ogromne pożary. Strawiony nimi okręt zostaje w końcu dobity przez niszczyciele osłony i tonie.
Tragedię lotniskowca spowodował wybuch oparów benzyny, ale dlaczego do niego doszło?
Wada konstrukcyjna?
Błąd załogi?
Pech?
Czy USS Lexington musiał zginąć?
Zapraszam do dyskusji.
Ostatnio zmieniony 2010-03-17, 20:09 przez Halsey, łącznie zmieniany 1 raz.
Zdaje się, że podobny scenariusz spowodował zagładę TaihoTragedię lotniskowca spowodował wybuch oparów benzyny
UWAGA!
Od 2024 konto prowadzone przez Żonę RyszardaL (Małgorzatę).
====================
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
Od 2024 konto prowadzone przez Żonę RyszardaL (Małgorzatę).
====================
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
Re: Zagłada Lexingtona
Dawno, dano temu (jak byłem nastolatkiem) to czytałem, że eksplozja oparów benzyny była spowodowana decyzją o wymuszonym przewietrzeniu hangaru (ów). Opary benzyny rozprzestrzeniły się po wnętrzu okrętu zamiast na zewnątrz. Czyli błąd załogi (?)Halsey pisze:Witam.
8 maja 1942, bitwa na Morzu Koralowym. Lotniskowiec USS Lexington zostaje trafiony przez japońskie torpedy i bomby, lecz uszkodzenia z początku nie wyglądają zbyt groźnie. Nieoczekiwanie dochodzi jednak do serii eksplozji. Wybucha ogromne pożary. Strawiony nimi okręt zostaje w końcu dobity przez niszczyciele osłony i tonie.
Tragedię lotniskowca spowodował wybuch oparów benzyny, ale dlaczego do niego doszło?
Wada konstrukcyjna?
Błąd załogi?
Pech?
Czy USS Lexington musiał zginąć?
Zapraszam do dyskusji.
Źródło: MM Bitwa na Morzu Koralowym z końca lat 60ych. Ale piszę to z pamięci, oczywiście kilkaset Tygrysów i Miniatur Morskich już nie mam.
Re: Zagłada Lexingtona
Witam.esem pisze:czytałem, że eksplozja oparów benzyny była spowodowana decyzją o wymuszonym przewietrzeniu hangaru (ów). Opary benzyny rozprzestrzeniły się po wnętrzu okrętu zamiast na zewnątrz. Czyli błąd załogi (?)
Coś takiego jak w cytacie przydarzyło się Taiho. W przypadku Lexingtona przebieg wypadków był nieco inny. Z tego co wiem, lotniskowca nie wietrzono jak Taiho, więc opary nie rozeszły się w podobny sposób po całym okręcie. Eksplozję najprawdopodobniej spowodowała iskra z generatora umieszczonego w tym samym rejonie co uszkodzony zbiornik.
Stąd m.in. moje pytanie: czy nie było błędem konstrukcyjnym samo już umieszczenie potencjalnego źródła zapłonu (tych generatorów) w rejonie bliskim zbiornikom benzyny lotniczej?
Kolejna sprawa to opuszczenie pomieszczenia generatorów bez wyłączenia tych ostatnich, mimo iż właśnie przedostanie się do tego pomieszczenia oparów paliwa było przyczyną ewakuacji. Zastanawia mnie, czy nie istniały jakieś procedury awaryjne na taką właśnie okoliczność, a jeśli tak to czy postąpiono zgodnie z nimi. Trudno by mi było jednak uwierzyć, że ewakuacja odbyła się w panice, gdyż załoga Lexingtona nawet dużo później, już pośród ogarniającego okręt inferna, dała się poznać z jak najlepszej strony.
Czy może te generatory były niezbędne do funkcjonowania łączności na okręcie? Czyżby nie było alternatywnych?
Tak przy okazji - chciałbym jasno stwierdzić, że moje dociekania nie mają na celu potępianie kogokolwiek z załogi, nawet gdyby miało się okazać, że katastrofa była skutkiem czyjegoś błędu. Zdaję sobie sprawę, że łatwo być mądrym siedząc w fotelu przy kawce w blisko 70 lat po dramacie Lady Lex.
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 2010-03-17, 20:09 przez Halsey, łącznie zmieniany 1 raz.
http://www.ibiblio.org/hyperwar/USN/shi ... relim.html
ale to tylko takie wstępny.
BTW Lundstrom pisze książkę o Koralowym
ale to tylko takie wstępny.
BTW Lundstrom pisze książkę o Koralowym
MiKo pisze:BTW Lundstrom pisze książkę o Koralowym


Byle nie pisał 20 lat...
A link bardzo OK - znaczy że generatory pracowały i wydawało się to niczemu nie zagrażać, bo z początku żadnych bardziej niepokojących wycieków nie zaobserwowano (o czym zresztą u Lundstroma).
BTW, jak sprawdzałem w The First Team zauważyłem też, że "trochę" źle zapamiętałem z poprzedniej lektury - obsada opuściła pomieszczenie generatorów nie z powodu pojawienia się oparów tylko uszkodzenia wentylacji.
Pozdrawiam.
Czy taka znowu wada Lexingtona? Chyba niekoniecznie.
Amerykanie mieli w zwyczaju robić zbiorniki na benzynę lotniczą na takiej samej zasadzie jak zbiorniki na paliwo ciężkie dla siłowni. Coś na kształt podwójnego dna/burty.
Dawało to im imponującą objętość ( niezbędną przy braku sensownej sieci baz na Pacyfiku ), ale ryzyko możliwości wystąpienia oparów po wstrząsie od ciosu, nawet nie bezpośrednim trafieniu zbiorników.
Angole montowali swoje zbiorniki w czymś w rodzaju połączonych beczek mocowanych niezależnie do kadłuba, odpowiednio zaizolowanych i zabezpieczonych. Dawało to większą odporność na takie wstrząsy, mniejszą możliwość wystąpienia przecieków - a co za tym idzie rozprzestrzenienia się oparów, ale kosztem straszliwego zmniejszenia objętości zbiorników.
Cóż - mieli więcej baz i przewidywali walki w Europie, więc mogli sobie na to pozwolić.
Czy to wada lotniskowców USA?
Niekoniecznie. Ja bym to ujął jako koszt uzyskania odpowiedniej autonomiczności.
Jak po doświadczeniach wojennych nauczyli się walczyć z ogniem to te pożary benzyny lotniczej nie kończyły się zagładą okrętów, tylko ciężkimi uszkodzeniami.
Jeśli chodzi i przyczynę zatonięcia to postawiłbym na niefart oraz brak doświadczenia. Ćwiczenia "na sucho" to nie to samo co na froncie.
Amerykanie mieli w zwyczaju robić zbiorniki na benzynę lotniczą na takiej samej zasadzie jak zbiorniki na paliwo ciężkie dla siłowni. Coś na kształt podwójnego dna/burty.
Dawało to im imponującą objętość ( niezbędną przy braku sensownej sieci baz na Pacyfiku ), ale ryzyko możliwości wystąpienia oparów po wstrząsie od ciosu, nawet nie bezpośrednim trafieniu zbiorników.
Angole montowali swoje zbiorniki w czymś w rodzaju połączonych beczek mocowanych niezależnie do kadłuba, odpowiednio zaizolowanych i zabezpieczonych. Dawało to większą odporność na takie wstrząsy, mniejszą możliwość wystąpienia przecieków - a co za tym idzie rozprzestrzenienia się oparów, ale kosztem straszliwego zmniejszenia objętości zbiorników.
Cóż - mieli więcej baz i przewidywali walki w Europie, więc mogli sobie na to pozwolić.
Czy to wada lotniskowców USA?
Niekoniecznie. Ja bym to ujął jako koszt uzyskania odpowiedniej autonomiczności.
Jak po doświadczeniach wojennych nauczyli się walczyć z ogniem to te pożary benzyny lotniczej nie kończyły się zagładą okrętów, tylko ciężkimi uszkodzeniami.
Jeśli chodzi i przyczynę zatonięcia to postawiłbym na niefart oraz brak doświadczenia. Ćwiczenia "na sucho" to nie to samo co na froncie.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Witam.
Zgoda, nie uważałbym za wadliwą samej konstrukcji zbiorników paliwa lotniczego. Ale czy umieszczenie pomieszczenia generatorów dokładnie pomiędzy tymi zbiornikami nie można uznać za wadę?
A uczyli się faktycznie szybko - co widać już po wnioskach kończących zalinkowany przez MiKo raport:
Pozdrawiam.
Zgoda, nie uważałbym za wadliwą samej konstrukcji zbiorników paliwa lotniczego. Ale czy umieszczenie pomieszczenia generatorów dokładnie pomiędzy tymi zbiornikami nie można uznać za wadę?
A uczyli się faktycznie szybko - co widać już po wnioskach kończących zalinkowany przez MiKo raport:
Zastanawiające jest jednak, że dopiero w efekcie tak strasznego doświadczenia pomyśleli o rzeczy oczywistej - punkcie 4. Gdyby takie zalecenie istniało wcześniej, chyba komisja nie musiałaby go formułować?As a result of the study of this case the following recommendations were made for immediate application to Saratoga, and, in so far as applicable, to all other aircraft carriers: -
1. Saratoga to keep layer of tanks inboard of gasoline tanks void and filled continuously with inert gas mixture. (NOTE: The first part of this recommendation, to keep these spaces void, had previously been made to both Saratoga and Lexington) This step should operate to reduce shock damage to the holding bulkhead in case of a torpedo hit in this area.
2. Saratoga to segregate port and starboard gasoline systems in order to avoid the possibility of pressure being put on a damaged system from an undamaged system.
All Carriers:-
3. In event of suspicion of gasoline vapors following attack operate exhaust ventilation in affected compartments as considered practicable. Early operation of these systems should prevent dangerous concentrations of gasoline vapor.
4. Shut down all electrical equipment subject to sparking throughout entire affected area, except where it is considered safe and desirable to run exhaust ventilation blowers.
5. Inspect all vent ducts from spaces involved to guarantee tightness. This should be done periodically before an attack, and again after the attack.
(...)
Pozdrawiam.
Można. Ale warto pamiętać, że nie był to okręt budowany od zera jako lotniskowiec, tylko przebudowa kadłuba krążownika liniowego. Gdzieś to wszystko trzeba było upchać.Ale czy umieszczenie pomieszczenia generatorów dokładnie pomiędzy tymi zbiornikami nie można uznać za wadę?
Cóż - istnieje pojęcie silników elektrycznych iskrobezpiecznych. Jakoś nie wydaje mi się, żeby wtedy robili silniki indukcyjne, a wszelkie szczotkowe z całą pewnością iskrobezpieczne nie są, w każdym razie nie w pełni.Zastanawiające jest jednak, że dopiero w efekcie tak strasznego doświadczenia pomyśleli o rzeczy oczywistej - punkcie 4. Gdyby takie zalecenie istniało wcześniej, chyba komisja nie musiałaby go formułować?
Może jednak liczyli na solidność wykonania szczotek i komutatorów? Teoretycznie przy dobrej jakości iskrzyć nie powinny.....
Ale masz rację to włączanie to byłą straszliwa niefrasobliwość ( choć cisną się na usta trochę mocniejsze określenia )
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Maciej3 pisze:...
Cóż - istnieje pojęcie silników elektrycznych iskrobezpiecznych. Jakoś nie wydaje mi się, żeby wtedy robili silniki indukcyjne, a wszelkie szczotkowe z całą pewnością iskrobezpieczne nie są, w każdym razie nie w pełni.
Może jednak liczyli na solidność wykonania szczotek i komutatorów? Teoretycznie przy dobrej jakości iskrzyć nie powinny.....
...
Tam był prąd stały czyli musiały być szczotki i komutatory

Natomiast obudowuje się je tak aby były "iskoroszczelne" co nie oznacza, że są "oparo-benzyno-szczelne". Oczywiście dzisiaj kupisz silnik w wykonaniu gazoszczelnym (kopalnie węgla takie mają = metan) a pewnie i przed DWS takowe były - tylko czy wszystkie takie były na wyposażeniu USNavy? I jaki był ich stan techniczny
Słusznie, gdzie ja miałem głowęTam był prąd stały czyli musiały być szczotki i komutatory

Na pewno nie, ale pewnie włączający wentylację się nad tym nie zastanawiali. Jak to w wojsku - nie było rozkazu - nie myślimy.tylko czy wszystkie takie były na wyposażeniu USNavy?
Ano taki, że Lexington zamienił się w okręt trwale podwodnyI jaki był ich stan techniczny

Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Witam.Maciej3 pisze:pewnie włączający wentylację się nad tym nie zastanawiali.
Z tego co rozumiem było trochę inaczej. Generatorów nie włączono w celu wietrzenia, zresztą do czego innego służyły. Wachta po prostu pozostawiła je włączone opuszczając przedział. Nikt nie wpadł na pomysł by je odstawić - zresztą może i wpadł, ale było już za późno? Tego się nie dowiemy...
Pozdrawiam.
W kwestii formalnej:
Nie generatorów = produkują prąd,
Tylko silników elektrycznych = napęd
I tu pytanie czego:
zapewne wentylatorów, mniej prawdopodobne że pomp.
Czyli wariant o zwentylowaniu pomieszczenia z oparami benzyny jest słuszny > włączyli wietrzenie i opuścili przedział zapewne go zamykając.
A że silnik zaiskrzył albo inny element osprzętu elektrycznego > to stał się tak jak stało.
Nie generatorów = produkują prąd,
Tylko silników elektrycznych = napęd
I tu pytanie czego:
zapewne wentylatorów, mniej prawdopodobne że pomp.
Czyli wariant o zwentylowaniu pomieszczenia z oparami benzyny jest słuszny > włączyli wietrzenie i opuścili przedział zapewne go zamykając.
A że silnik zaiskrzył albo inny element osprzętu elektrycznego > to stał się tak jak stało.