Smierć Churchilla i klęska Royal Navy
: 2011-09-11, 12:48
To mój pierwszy post tutaj, więc witam wszystkich. Jeśli temat umieściłem w nieodpowiednim dziale, to proszę o przeniesienie go we właściwe miejsce.
Poniższy tekst zamieściłem na forum Historycy. org. I okazało się, że mają tam jakiś idiotyczny regulamin, który uniemożliwia dyskusję na ten temat. A ja chciałbym poznać opinię pasjonatów wojny morskiej na tematy, które poniżej poruszyłem. Zapraszam do dyskusji i mam nadzieję, że tutaj temat nie zostanie zamknięty.
W sierpniu 41 roku na wodach Atlantyku doszło do historycznego spotkania premiera Churchilla z prezydentem Rooseveltem. Na pokładzie Prince of Wales obaj przywódcy podpisali Kartę Atlantycką, a na konferencji w Placentia Bay poruszyli istotne kwestie dotyczące wojny. Bez wątpienia spotkanie to zacieśniło relacje między obu anglosaskimi krajami i wpłynęło na losy świata.
A gdyby tak historia potoczyła się nieco inaczej? O, choćby tak:
Grossadmiral Erich Raeder rozpiął swój paradny admiralski mundur i zapalił fajkę. Spoglądał na dopiero co otrzymane Liście Dębu do Krzyża Rycerskiego i przepełniała go duma. Jego Kriegsmarine wreszcie pokazała na co ją stać. Po wyczynie Bismarcka w Rzeszy zapanowała ogólnonarodowa euforia na punkcie marynarki wojennej. Wielkie marzenie starego admirała- stworzenie Weltmachtflotte wydawała się coraz bardziej realna. Niepokoiły go jedynie słowa Hitlera. Co prawda Fuhrer, któremu dowódca Kriegsmarine tak wiernie służył, publicznie nie szczędził słów pochwały pod adresem admirała Lutjensa i również jego odznaczył Liśćmi Dębu do Krzyża Rycerskiego za zatopienie pancernika Hood, to jednak w prywatnej rozmowie powiedział Raederowi: "choć na morzu jestem tchórzem, to uważam, że Lutjens powinien najpierw zatopić Prince of Wales i dopiero wtedy wycofać się do Norwegii". Raeder choć bronił swego podwładnego zastanawiał się również czy pojawi sie jeszcze kiedyś okazja zatopienia tej dumy brytyjskiej floty? A może Hitler ma rację i zaprzepaszczono niepowtarzalną szansę posłania na dno jednocześnie dwóch brytyjskich olbrzymów?
Odpowiedz przyszła szybciej niż można było się spodziewać. Dziś już nie sposób ustalić jak Niemcy weszli w posiadanie tej ściśle tajnej informacji. Prawdopodobnie poprzez ośrodek w okolicach Eindhoven, w którym Niemcy rozszyfrowywali transatlantyckie rozmowy Churchilla z Rooseveltem. Choć Brytyjczycy sugerowali, że to niemiecki szpieg w Waszyngtonie lub też, że w ambasadzie amerykańskiej w Londynie oprócz zdemaskowanego Tylera Kenta ktoś jeszcze pracował dla Niemców. W każdym razie weszli oni w posiadanie szczegółowych informacji o planowanej podróży Churchilla do Nowej Funlandii na spotkanie z Rooseveltem. Po otrzymaniu takich rewelacyjnych danych Seekriegsleitung przystąpiło do opracowania błyskotliwej i precyzyjnej kombinowanej operacji sił podwodno-nawodnych.
20 okrętów podwodnych wyruszyło ze swoich baz w kierunku Atlantyku. Brytyjczycy wiedzieli o ruchach tych U-Bootów, ale nie znali ich miejsca docelowego. Tymczasem niemieckie wilcze stado rozdzieliło się. 15 z nich rozlokowało się w odległości kilkuset km od Scapa Flow i czekało tam z zachowaniem całkowitej ciszy radiowej. A pozostała piątka skierowała się na północ od Azorów czyli na południe od planowanej trasy Prince of Wales. Ta piątka okrętów w przeciwieństwie do wcześniejszej piętnastki nie zachowywała ciszy radiowej. Wręcz przeciwnie- były bardzo gadatliwe. Radiotelegrafiści z tych pięciu U-Bootów wysyłali informacje w taki sposób, by powstało wrażenie, że jest ich tam 20, a nie jedynie pięć. Stąd 20 sygnałów wywoławczych i zasypywanie eter wiadomościami. A daleko na północy w ściśle określonym czasie norweskie fiordy opuściły pancerniki Bismarck i Tirpitz wsparte póżniej przez eskortę złożoną z ciężkiego krążownika Prinz Eugen, krążowników Koln, Leipzig i Nurnberg oraz flotyllę niszczycieli. Eskadra ta dowodzona przez admirała Lutjensa mając do wyboru 4 opcje wyjścia na Atlantyk wybrała najbezpieczniejsze z przejść czyli tzw. Drogę Duńską. Pętla wokół zmierzającego do wybrzeży Ameryki Prince of Wales wraz z eskortą zaciskała się. Oczywiście brytyjskie krążowniki patrolujące Cieśninę Duńską wykryły obecność eskadry Lutjensa, ale było już za póżno. Brytyjskie okręty z premierem na pokładzie mające na południu U-Booty, a na północy eskadrę Lutjensa nie wiedząc nawet gdzie sie ona dokładnie znajduje nie miały wielkiego pola manewru i zdecydowały się płynąć do Nowej Funlandii. Zarazem wydano rozkaz Home Fleet opuszczenia Scapa Flow i wytropienia eskadry Lutjensa. Gdy niemiecki samolot rozpoznawczy przekazał informację o ruchach Home Fleet natychmiast wysłano sygnał do U-Bootów, by te zajęły pozycje i przystąpiły do ataku. Ze Scapa Flow wypłynęły pancerniki King George V, Rodney, Renown, krążownik liniowy Repulse, tuzin krążowników i kilkanaście niszczycieli. To był czarny dzień brytyjskiej floty. Brytyjskie okręty wpłynęło prosto przed peryskopy zaczajonych U-Bootów. Zatopiono pancernik Rodney i krążownik liniowy Repulse, a ciężko uszkodzono pancernik Renown. Z krążowników na dno poszły Birmingham i Sheffield, uszkodzeniom uległy Penelope, Dorsetshire i Curacoa. Stracono również 5 niszczycieli, a 2 zostały uszkodzone. Niemcy stracili 4 U-Booty. Zdziesiątkowanie Home Fleet nie było jednak najgorszą wiadomością tego dnia. Daleko na zachód od miejsca pogromu Home Fleet dysponująca przewagą prędkości eskadra Lutjensa dopadła zespół brytyjski. I choć Niemcy stracili krążowniki Prinz Eugen oraz Leipzig, to udało im sie zatopić bohatersko broniący się Prince of Wales z premierem Churchillem na pokładzie. Angielski pancernik otrzymał kilka trafień, ale decydujący był pocisk 380 mm wystrzelony z Bismarcka, który trafił w maszynownię niszcząc turbiny...
Gdyby w maju 41 Bismarckowi udało się powrócić cało z akcji, a w sierpniu wydarzenia przybrały taki obrót jak opisany powyżej, to jak wpłynęłoby to na losy wojny?
Kto przejąłby schedę po Churchillu i czy ten ktoś w obliczu klęski Royal Navy zasiadłby do rozmów pokojowych z Rzeszą?
Poniższy tekst zamieściłem na forum Historycy. org. I okazało się, że mają tam jakiś idiotyczny regulamin, który uniemożliwia dyskusję na ten temat. A ja chciałbym poznać opinię pasjonatów wojny morskiej na tematy, które poniżej poruszyłem. Zapraszam do dyskusji i mam nadzieję, że tutaj temat nie zostanie zamknięty.
W sierpniu 41 roku na wodach Atlantyku doszło do historycznego spotkania premiera Churchilla z prezydentem Rooseveltem. Na pokładzie Prince of Wales obaj przywódcy podpisali Kartę Atlantycką, a na konferencji w Placentia Bay poruszyli istotne kwestie dotyczące wojny. Bez wątpienia spotkanie to zacieśniło relacje między obu anglosaskimi krajami i wpłynęło na losy świata.
A gdyby tak historia potoczyła się nieco inaczej? O, choćby tak:
Grossadmiral Erich Raeder rozpiął swój paradny admiralski mundur i zapalił fajkę. Spoglądał na dopiero co otrzymane Liście Dębu do Krzyża Rycerskiego i przepełniała go duma. Jego Kriegsmarine wreszcie pokazała na co ją stać. Po wyczynie Bismarcka w Rzeszy zapanowała ogólnonarodowa euforia na punkcie marynarki wojennej. Wielkie marzenie starego admirała- stworzenie Weltmachtflotte wydawała się coraz bardziej realna. Niepokoiły go jedynie słowa Hitlera. Co prawda Fuhrer, któremu dowódca Kriegsmarine tak wiernie służył, publicznie nie szczędził słów pochwały pod adresem admirała Lutjensa i również jego odznaczył Liśćmi Dębu do Krzyża Rycerskiego za zatopienie pancernika Hood, to jednak w prywatnej rozmowie powiedział Raederowi: "choć na morzu jestem tchórzem, to uważam, że Lutjens powinien najpierw zatopić Prince of Wales i dopiero wtedy wycofać się do Norwegii". Raeder choć bronił swego podwładnego zastanawiał się również czy pojawi sie jeszcze kiedyś okazja zatopienia tej dumy brytyjskiej floty? A może Hitler ma rację i zaprzepaszczono niepowtarzalną szansę posłania na dno jednocześnie dwóch brytyjskich olbrzymów?
Odpowiedz przyszła szybciej niż można było się spodziewać. Dziś już nie sposób ustalić jak Niemcy weszli w posiadanie tej ściśle tajnej informacji. Prawdopodobnie poprzez ośrodek w okolicach Eindhoven, w którym Niemcy rozszyfrowywali transatlantyckie rozmowy Churchilla z Rooseveltem. Choć Brytyjczycy sugerowali, że to niemiecki szpieg w Waszyngtonie lub też, że w ambasadzie amerykańskiej w Londynie oprócz zdemaskowanego Tylera Kenta ktoś jeszcze pracował dla Niemców. W każdym razie weszli oni w posiadanie szczegółowych informacji o planowanej podróży Churchilla do Nowej Funlandii na spotkanie z Rooseveltem. Po otrzymaniu takich rewelacyjnych danych Seekriegsleitung przystąpiło do opracowania błyskotliwej i precyzyjnej kombinowanej operacji sił podwodno-nawodnych.
20 okrętów podwodnych wyruszyło ze swoich baz w kierunku Atlantyku. Brytyjczycy wiedzieli o ruchach tych U-Bootów, ale nie znali ich miejsca docelowego. Tymczasem niemieckie wilcze stado rozdzieliło się. 15 z nich rozlokowało się w odległości kilkuset km od Scapa Flow i czekało tam z zachowaniem całkowitej ciszy radiowej. A pozostała piątka skierowała się na północ od Azorów czyli na południe od planowanej trasy Prince of Wales. Ta piątka okrętów w przeciwieństwie do wcześniejszej piętnastki nie zachowywała ciszy radiowej. Wręcz przeciwnie- były bardzo gadatliwe. Radiotelegrafiści z tych pięciu U-Bootów wysyłali informacje w taki sposób, by powstało wrażenie, że jest ich tam 20, a nie jedynie pięć. Stąd 20 sygnałów wywoławczych i zasypywanie eter wiadomościami. A daleko na północy w ściśle określonym czasie norweskie fiordy opuściły pancerniki Bismarck i Tirpitz wsparte póżniej przez eskortę złożoną z ciężkiego krążownika Prinz Eugen, krążowników Koln, Leipzig i Nurnberg oraz flotyllę niszczycieli. Eskadra ta dowodzona przez admirała Lutjensa mając do wyboru 4 opcje wyjścia na Atlantyk wybrała najbezpieczniejsze z przejść czyli tzw. Drogę Duńską. Pętla wokół zmierzającego do wybrzeży Ameryki Prince of Wales wraz z eskortą zaciskała się. Oczywiście brytyjskie krążowniki patrolujące Cieśninę Duńską wykryły obecność eskadry Lutjensa, ale było już za póżno. Brytyjskie okręty z premierem na pokładzie mające na południu U-Booty, a na północy eskadrę Lutjensa nie wiedząc nawet gdzie sie ona dokładnie znajduje nie miały wielkiego pola manewru i zdecydowały się płynąć do Nowej Funlandii. Zarazem wydano rozkaz Home Fleet opuszczenia Scapa Flow i wytropienia eskadry Lutjensa. Gdy niemiecki samolot rozpoznawczy przekazał informację o ruchach Home Fleet natychmiast wysłano sygnał do U-Bootów, by te zajęły pozycje i przystąpiły do ataku. Ze Scapa Flow wypłynęły pancerniki King George V, Rodney, Renown, krążownik liniowy Repulse, tuzin krążowników i kilkanaście niszczycieli. To był czarny dzień brytyjskiej floty. Brytyjskie okręty wpłynęło prosto przed peryskopy zaczajonych U-Bootów. Zatopiono pancernik Rodney i krążownik liniowy Repulse, a ciężko uszkodzono pancernik Renown. Z krążowników na dno poszły Birmingham i Sheffield, uszkodzeniom uległy Penelope, Dorsetshire i Curacoa. Stracono również 5 niszczycieli, a 2 zostały uszkodzone. Niemcy stracili 4 U-Booty. Zdziesiątkowanie Home Fleet nie było jednak najgorszą wiadomością tego dnia. Daleko na zachód od miejsca pogromu Home Fleet dysponująca przewagą prędkości eskadra Lutjensa dopadła zespół brytyjski. I choć Niemcy stracili krążowniki Prinz Eugen oraz Leipzig, to udało im sie zatopić bohatersko broniący się Prince of Wales z premierem Churchillem na pokładzie. Angielski pancernik otrzymał kilka trafień, ale decydujący był pocisk 380 mm wystrzelony z Bismarcka, który trafił w maszynownię niszcząc turbiny...
Gdyby w maju 41 Bismarckowi udało się powrócić cało z akcji, a w sierpniu wydarzenia przybrały taki obrót jak opisany powyżej, to jak wpłynęłoby to na losy wojny?
Kto przejąłby schedę po Churchillu i czy ten ktoś w obliczu klęski Royal Navy zasiadłby do rozmów pokojowych z Rzeszą?