I tak dla przykładu został zaprezentowany okręt o długości 60 m, szerokości 8 m, prędkości maksymalnej 30 w, mogący dynamicznie zmnieniać swoje zanurzenie:

Rysunek pokazuje okręt przy 2 róznych zanurzeniach. Prawo Archimedesa chyba nadal działa, więc taka zmiana położenia wymagałaby zbiorników balastowych o objętości około połowy okrętu. Gdzie miejsce na napęd, paliwo, sensory, uzbrojenie, przestrzeń roboczą i życiową?
Inny przykład to Fist-RP, mały bezzałogowiec odługości 5,2 m, szerokości 2,4 m, mającego sie poruszać pod wodą, na powieżchni i nad powieżchnią (wykorzystując zapewne efekt przypowierzchniowy?):
http://www.upimage.net/di/0XJE/Fist_RP.jpg
I znów podobne pytanie, patrząc na wielkość samej komory uzbrojenia, nalezy zapytać w jaki sposób pojazd ma sie zanurzać? Czy komora ma być jednocześnie zbiornikiem balastowym?
Druga sprawa, to autorzy planują, że jedna z jego wersji ma zwalczać okręty podwodne... I tu jest pytanie o to jak projektanci chcą rozwiązać sprawę wykrywania okrętów i czy przynajmniej zrubsza oszacowali czy jest to uzasadnione ekonomicznie. Małe sonary czy to podkadłubowe czy holowane mają bardzo małe zasięgi wykrywania. By pokryć obszar pokrywany przez typowy sonar "fregatowy" byłoby potrzebne kilkadziesiąt takich bezzałogowców...
Stąd pytanie, czy te przedstawione wizje mają byc błyskotkami dla polityków i osób decydujących o przyznawaniu grantów czy są realne?