Wrak na mieliźnie. US Navy w latach 1865-1882

Omówienia i recenzje nowych książek, artykułów, publikacji

Moderatorzy: crolick, Marmik

Napoleon
Posty: 4651
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Wrak na mieliźnie. US Navy w latach 1865-1882

Post autor: Napoleon »

W ostatnim numerze MSiO (nr 3/2025) ukazał się tekst Juliusza Tomczaka o sytuacji marynarki amerykańskiej po wojnie secesyjnej. Omawiający zapaść tejże. Tekst dobry, dobrze omawiający niuanse personalne i wszelkiej maści "smaczki" i dający dobry obraz marazmu w jakim pogrązyła się amerykańska marynarka. Tekst ma też wady. Moim zdaniem zbyt pobieżnie omówiono "sprawę Virginiusa", która trochę narobiła zamieszania i choć na zmianę polityki zasadniczo nie wpłynęła, to później wykorzystywano ją jako argument gdy przyszło otrzeźwienie. W tekście znajdują się też "smaczki" jak np. fragmenty z których by wynikało, że bocznokołowce to żaglowce z pomocniczym napędem parowym (!). No. ale to drobiazgi. Generalnie tekst mi się podobał. Niedosyt budzi tylko zakończenie. Autor kończy artykuł nagle, nie wyjaśniając jak nastąpiło "przebudzenie". Wspomina o programie ABCD, ale może warto byłoby poświęcić trochę więcej miejsca jego genezie? No i wspomnieć o przegłosowanym przez Kongres prawu zakazującemu remontu drewnianych okrętów, jeżeli koszty tego remontu przekroczyć miałyby 30 % (później wartość tę obniżono jeszcze bardziej – do 20 %) wartości tej jednostki. Co w zasadzie z dnia na dzień wyeliminowało 2/3 stanu liczebnego US Navy i dało impuls do szybszej budowy większej liczby nowoczesnych jednostek (aczkolwiek batalia o to, by wśród nich znalazły się pancerniki, to osobny temat!).
Awatar użytkownika
Juliusz Tomczak
Posty: 10
Rejestracja: 2022-06-28, 14:48
Kontakt:

Wrak na mieliźnie. US Navy w latach 1865-1882

Post autor: Juliusz Tomczak »

Cieszy mnie, że artykuł się spodobał i dziękuję za wszystkie uwagi, w tym krytyczne. Odniosę się do nich poniżej, wyjaśniając powody przyjętego w tekście rozłożenia akcentów. Dodam tylko, że uwagi te są dla mnie bardzo cenne, gdyż na FOW znajduję je nieczęsto. Nic tak nie pozwala na ulepszenie warsztatu i pióra, jak opinie Czytelników – szczególnie, jeśli czytelnik jest również autorem.

Odnośnie tego fragmentu: "Były to jednostki żaglowe, z pomocniczym napędem parowym – w większości śrubowe, choć nie brakowało i bocznokołowców" (s. 87). Pisałem tu o okrętach takich, jak choćby wspomniana w innym miejscu tekstu fregata Powhatan – bocznokołowa, z pełnym ożaglowaniem. Zgodnie z przyjętymi w 1869 r. zasadami (s. 81), w praktyce wszystkie pełnomorskie okręty wojenne US Navy (pomijam pozbawione ożaglowania, „pełnomorskie” monitory) zarówno śrubowe, jak i bocznokołowe, były żaglowcami z pomocniczym – w znaczeniu: stosowanym tylko w wyjątkowych okolicznościach – napędem parowym (Rozkaz Ogólny nr 128 z 11 czerwca 1869 r.; Rozkaz Ogólny nr 131 z 18 czerwca 1869 r. – oba podpisane przez Boriego).

„Sprawa Virginiusa”. Owszem, potraktowana skrótowo, lecz jest to świadomy wybór. Mam w planach cały artykuł poświęcony temu bardzo ciekawemu i brzemiennemu w skutki epizodowi, w rodzaju mojego wcześniejszego tekstu o sprawie RMS Trent.

„Przebudzenie” US Navy, Kongres i koszty przebudowy, okręty ABCD. W założeniu Wrak na mieliźnie to pierwsza część zarysu losów floty amerykańskiej od zakończenia wojny secesyjnej do wybuchu wojny z Hiszpanią. Jak wskazuje tytuł, poświęcona okresowi upadku, nie odnowy. Podobnie, jak w przypadku „sprawy Virginiusa” planuję na łamach MSiO bardziej wyczerpująco omówić związane z nią kwestie, ale na to potrzebuję całego artykułu. Renesans US Navy to zresztą temat na całą ich serię, ale póki co w zamyśle mam jedną, maksymalnie dwie części.

Stąd także liczne anegdoty i cytaty ze wspomnień, w celu nakreślenia „klimatu”, w jakim funkcjonowała wówczas amerykańska marynarka wojenna oraz służący w niej ludzie. Praktycznie każda z zasygnalizowanych w tekście kwestii technicznych (jak choćby napędu parowego, fiaska fregaty Wampanoag i związanej z nią postaci Benjamina Isherwooda, „taranowców torpedowych”, modernizacji artylerii, „przebudowy” monitorów, itd.) to temat na osobny artykuł.

Sporządziłem i na bieżąco poszerzam listę tematów związanych z wojną secesyjną na morzu oraz US Navy do 1898 r. włącznie, które chciałbym poruszyć, w bliższej lub dalszej przyszłości. Niektóre są tylko w planach, do innych mam jedynie zebrane źródła, a najmniej liczne już powstają. Wśród tych planowanych jest m.in. artykuł o wspomnianej wyżej fregacie Wampanoag, jak również o monitorze Miantonomoh i jego wizycie w portach europejskich. Będzie też coś o wojnie z Hiszpanią. Lista potencjalnych tematów „do zrobienia”, związanych z wojną secesyjną, jest rzecz jasna w moim zestawieniu najdłuższa.

Z tego właśnie powodu nie rozwijam niektórych wątków, zostawiając je na później, do szerszego omówienia. Mam świadomość, że dany tekst może na tym niekiedy ucierpieć, ale z drugiej strony wolę sobie pozostawić takie furtki, licząc, że starczy mi czasu, możliwości i dobrej woli redakcji MSiO, bym mógł zrealizować te zamiary.
Napoleon
Posty: 4651
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Wrak na mieliźnie. US Navy w latach 1865-1882

Post autor: Napoleon »

Dziękuję za odpowiedź. Przygotowywanie drugiej części wiele wyjaśnia (szkoda, że nie jest ona publikowana zaraz po pierwszej - byłaby ciągłość).
Co do tych bocznokołowców, to chodzi mi o to, że jednostki bocznokołowe nigdy nie były dobrymi żaglowcami (co i tak jest określeniem dość delikatnym) bo być nie mogły - z racji swej konstrukcji. Więc pisanie o nich, że napęd parowy miał charakter pomocniczy (tudzież pisanie w tym klimacie) jest, moim zdaniem, nieporozumieniem. Nawet bowiem, jeśli takie jednostki w dużym stopniu pływały pod żaglami, to jednak budowane były pod kątem zastosowania napędu parowego i pomocniczym napędem dla nich był napęd żaglowy.
To nie jest jakiś istotny problem, ale zwróciłem na to uwagę.
Ciekaw jestem tego artykułu dot. sprawy Virginiusa. Incydent ciekawy, wart szerszego opisania.
Awatar użytkownika
AvM
Posty: 6803
Rejestracja: 2004-08-03, 01:56

Wrak na mieliźnie. US Navy w latach 1865-1882

Post autor: AvM »

Napoleon pisze: Co do tych bocznokołowców, to chodzi mi o to, że jednostki bocznokołowe nigdy nie były dobrymi żaglowcami (co i tak jest określeniem dość delikatnym) bo być nie mogły - z racji swej konstrukcji. Więc pisanie o nich, że napęd parowy miał charakter pomocniczy (tudzież pisanie w tym klimacie) jest, moim zdaniem, nieporozumieniem. Nawet bowiem, jeśli takie jednostki w dużym stopniu pływały pod żaglami, to jednak budowane były pod kątem zastosowania napędu parowego i pomocniczym napędem dla nich był napęd żaglowy.
Co za wiedza. Rzeczywiscie taka dyskusja jet nieporozumieniem?
Po pierwsze, jakiego okresu to dotyczy?
Po drugie, jakich jednostek?

Parwoce kolowe krolowaly na morzch przez 20 lat (lata 30-te - lata 50-te)
W tym czasie bojowe duze okrety parowe (fregaty .korwety) mialy pelne zaglowanie,
nie zadne pomocnicze.W tym okresie nie doszlo do powaznych bitew morkich miedzy
parowdzami, co tlumaczy brak dobrych opracowan, a co za tym idzie, wiedzy.

Era parowcow kolowych wcale szybko nie zaginela.
Naped kolowy ma duza wiekszasc sprawnosc w niektorych warunkach,
zwlaszcza przed dlugi czas byl niezastapiony na duzych plaskich rejonach,
rzekach i jeziorach. O ile pamietam ostatnie oceaniczne parowce kolowe zbudowano w latach 1870-tych.

Za to duzo zaglowcow pelnomorskich mialo pomocniczy naped srubowy.

Co znaczy, ze bocznpokolowcenie byly dobrymi zaglowccami-
Bocznokolowce mialy linie identyczne jak zaglowce.
W 1862 dwie fregaty kompanii wschodnioindyjskiej udaly sie na przebudeowe do Anglli
W midzyczasie flota indyjska zostala rozwiazana.
Okrety zstaly w Anglii i zostaly sprzedane.
Zdjeto im maszyny i plywaly jako klipry.
byly to jedne z najszybszych kliprow.

Czy mozna mowic oo pomocniczym napedzie bocznolowym, a glownym parowym.
Mozna, gdy moc napedu byla malowystarczajaca, a i zapas wegla maly.
Zwlaszcza w poczatkowym okresie okretow pelnomorskich.

Co do USS POWHATAN - trudni mowic o pelnym ozaglowaniu., nie byl to pelnorejowiec, tylko bark.
Zreszta podobne otzglowanie mialy bocznokolowce w wielu flotach.
Canney na str 34 zamiescze pochwale okretu w plywaniu pod zaglami.

Na istniejacych zdjeciach POWHATAN jest przedstawoiony ze zredukowana iloscia rej.
Załączniki
Pwhatan Model 01.jpg
Pwhatan Model 01.jpg (192.16 KiB) Przejrzano 37 razy
Awatar użytkownika
Juliusz Tomczak
Posty: 10
Rejestracja: 2022-06-28, 14:48
Kontakt:

Wrak na mieliźnie. US Navy w latach 1865-1882

Post autor: Juliusz Tomczak »

Odnośnie pełnego ożaglowania – istotnie, mój błąd. Powhatan, podobnie jak bliźniacza Susquehanna, od początku swojej służby miały ożaglowanie typu bark. Wysokość tamborów uniemożliwiała zastosowanie grotżagli (Donald L. Canney, The Old Steam Navy, t. 1: Frigates, Sloops, and Gunboats, 1815-1885, Annapolis 1990, s. 32, 33)

Jeszcze krótko w temacie osiągów tych jednostek pod żaglami i wpływie na nie kół łopatkowych. Podczas pierwszego rejsu Susquehanny w 1851 r., gdy przez pewien czas używała żagli, zdemontowano po 11 łopatek z każdego kola (demontaż trwał dwie godziny). Podczas tego samego rejsu pokonano inny odcinek pod żaglami, ale z wystarczającą ilością pary, by zapobiegać stawianiu oporu przez łopatki. Okręt rozwinął wtedy 8,2 węzła. Tylko pod parą, przy takich samych wiatrach – od 6 do 8,3 węzła (średnio 7,4). Powhatan osiągnął 9,6 węzła bez postawionych żagli, maksymalnie 10,4 węzła w 1852 r. Z postawionymi żaglami: średnio 10,47 węzła. Większość prędkość Powhatana przypisywano różnicy w liniach teoretycznych kadłuba względem Susquehanny, gdyż były pełniejsze bliżej rufy niż w przypadku tej drugiej jednostki.

Z raportu dowódcy Powhatana z 1858 r., A. T. Pearsona na temat osiągów tego okrętu pod żaglami (który Canney przytacza jako „jeden z nielicznych” raportów poświęconych tej kwestii w odniesieniu do bocznokołowców): Spisał się w podziwu godny sposób (…) pod żaglami, i żeglował na wiatr i pod prąd znaczenie lepiej niż uważałem za możliwe w przypadku jakiegokolwiek z naszych parowców bocznokołowych. Wyjaśnieniem może być fakt umieszczenie grotmasztu znacznie bliżej dziobu niż np. na fregacie Mississippi z 1841 r. Niemniej Canney zaznacza, że ta opinia mogłaby być mniej pochlebna, gdyby zestawiono Powhatana z żaglowcami czy śrubowymi parowcami (Canney, The Old Steam Navy, t. 1, s. 34-35).

Przykładowo również na HMS Alban (1826 r.) stosowano demontaż łopatek. Nie było to łatwe, i niemal niemożliwe przy złej pogodzie, niemniej przed długimi rejsami demontowano dolne sześć z nich na każdym kole (David K. Brown, Before the Ironclad. Warship Design and Development 1815-1860, wyd. Seaforth Publishing 2015 (1990), s. 52)

Co do Virginiusa – postaram się nie zawieść oczekiwań :)
ODPOWIEDZ