Ukraina ma większą motywację by starać się o przyjęcie do UE. W przypadku Turcji decydowały tylko względy ekonomiczne, a te przegrały z miłością władzy Erdogana. W przypadku Ukrainy chodzi o bezpieczeństwo - w UE będzie mimo wszystko bezpieczniejsza niż poza. Poza tym Ukraińcy tego bardzo chcą - dali o tym świadectwo i w 2004 i 2014 roku. A politycy robią to co chcą wyborcy... Czy się uda, nie wiem, ale motywację mają nieporównanie większą.Nie wiem, czy Ci ostatni potrafią zdemokratyzować na tyle, by UE uznało to już za wystarczające.
A co to ma do rzeczy? Putin chce odbudować ZSRR w nowej postaci, jeśli nie całe to częściowo, z rozszerzoną strefą wpływów. Przeszkadza mu Ukraina, UE i NATO. Z Ukrainą próbuje sobie poradzić i by sobie poradził, gdyby nie UE i NATO. Z NATO próbuje sobie poradzić wspierając Trumpa i licząc na wystąpienie tego kraju z sojuszu (lub choćby tylko osłabienie roli). Wychodzi mu całkiem nieźle, ale to głównie zasługa Trumpa, więc jak się gość dalej zachowa - trudno powiedzieć. Obok tego Putin chce rozbicia UE - to jest jego główny cel. I będzie wspierał KAŻDEGO, kto mu w tym pomoże. W Polsce, z jego punktu widzenia, idealny byłby Braun. Ale on się w zasadzie nie liczy. Zostaje Konfederacja i PiS. Konfederacja jest bardziej przyszłościowa (no i nie jest jednolita, z punktu widzenia Putina Bosak byłby lepszy niż Mentzen, choć i ten ostatni by się nadał) a póki co największy potencjał (także destrukcyjny wobec UE) ma PiS. Więc PiS u władzy będzie dla Rosji bardzo korzystny. Że rząd PiS wspierał Ukrainę? Też do czasu, z biegiem ewoluował. Że nie lubi Rosji? PiS jest nastawione nacjonalistycznie i tak samo jak Rosji nie lubi Niemców czy innych. Więc dla Putina to i tak plus. Polacy nie są nastawieni jakoś specjalnie prorosyjsko, więc każdy rząd będzie nastawiony do Rosji co najmniej sceptycznie - tak już mamy. Ale nie każdy będzie nastawiony sceptycznie do UE - i o to tu chodzi. Z punktu widzenia Putina bilans strat i zysków przy rządach PiS wychodzi dla niego zdecydowanie korzystnie!Swoja droga to ciekawe, że Lech Kaczyński "bruździł" Putunowi od czasów jego napaści na Gruzję i ten go serdecznie nienawidził, a teraz piszesz Napoleon o możliwych "skłonnościach" jego brata do "biegu" w jego stronę.
Po pierwsze, to, że się z czymś zgadzam mniej lub bardziej nie musi oznaczać, że to mi się "podoba".To może i to ci się spodoba.
Poza tym długo to trwa i za bardzo nie mam czasu wysłuchiwać (może później?). Facet jest zresztą wyraźnie ustawiony politycznie, a prowadzący redaktor mówi bez sensu. Bo co to znaczy, że "każdy nowy rząd będzie musiał coś zrobić"? Przejmuje narrację, że obecny nic nie robi, co jest bzdurą - i o czym rozmawialiśmy. Nie wiem też po co muszą być jakieś ogromne centralne inwestycje (przy takim deficycie jaki mamy!), po co rząd (!) ma tworzyć nowe miejsce pracy (gdy rąk do pracy brakuje) itd. Przyjęcie z góry narracji o nicnierobieniu rządu ustawia dyskusję na ślepym torze.
PiS. Narracją o tym, że pieniądze są na wszystko. Rozdawnictwem na niespotykaną skalę. Itd. Ludziom się to spodobało, a politycy robią zawsze to co oczekują ludzie.A kto do tego doprowadził. Kto rozbudził oczekiwania?
PO tu pewne rzeczy też zawaliła, ale wyłącznie propagandowo. I wtórnie. Zaczął PiS.
Moment! A nie uwolnił? Nawet na wyrost. My teraz w samorządach te pieniądze zaczynamy przerabiać. I wierz mi jest tego dużo. W tym roku mamy największy budżet w historii, nawet uwzględniając inflację. A prawie 25 % tego budżetu to inwestycje!!! Pewno Ci to nic nie powie, ale jak na samorządy, szczególnie powiatowe, to kolosalna suma.Kto obiecywał, że uwolni wory kasy z Brukseli?
Finansowo samorządy nie powinny narzekać (jeśli mają wszystko dobrze poukładane). U nas nie pamiętam by było tak dobrze jak obecnie. Zaczną się problemy ze szpitalem, o czym pisałem. Wywołane ustawą uchwaloną jeszcze przez PiS ale z którą nic nie zrobiono do tej pory, o co miałem kolosalne pretensje do poprzedniej pani minister. I za co być może poleciała. Zakładam, że nowa coś z tym zrobi. Ale tym się będziemy martwili po wakacjach. Póki co było naprawdę dobrze a zmiany poszły w dobrym kierunku (pisałem o zmianie zasad finansowania - to też kolejny przykład na to, że ten rząd robi całkiem sporo i to z sensem).
Błąd propagandowy/medialny. Od razu wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Jak się obiecuje 100 rzeczy, i to przy tak szerokiej koalicji, to z góry wiadomo, że spełnienie połowy będzie ogromnym sukcesem. A wtedy zawsze będzie się narzekało na te 50 obietnic nie spełnionych niż chwaliło za te spełnione. Obiecuje się zawsze 2-3 rzeczy. Nie więcej. I potem to robi. Tyle zrobić się da. Setki - nigdy.A jak stoicie ze "stoma konkretami"?
Co nie zmienia faktu, że wiele dobrego się dzieje, o czym już pisałem. Ostatnio wyszło z "babciowym". Ta sprawa dotyka głównie gmin (żłobki to nie zadanie powiatów) ale podobno rynek opieki nad małymi dziećmi został wywrócony do góry nogami (w pozytywnym znaczeniu). A i finansowo program wcale nie okazał się tak kosztowny.
Nie mam pojęcia. Telewizji mało oglądam, jeśli już to TVN24. Gdzieś czytałem, że puszczono jakiś program podsumowujący prezydenturę Dudy - może o to chodziło? Był prześmiewczy i niektórzy uznali, że nie wypada. Ale z tego co czytałem, to nikt nie zarzucił, że coś zmontowano fałszywie, dominowała opinia, że "nie wypada"/"niesmaczne". Po prostu puszczono co "ciekawsze" wypowiedzi Dudy. A ponieważ facet mądrze się raczej rzadko wypowiadał, wyszło co wyszło. Ale nie ocenię, bo nie widziałem. Nie mam też pewności czy o to chodzi.To o co poszło w tym "TVP w likwidacji", że i Zandberg i Giertych i Żukowska komentują tą telewizję z pewną odrazą? (nie wspominając PiS-iorów)