Pozwolę sobie jeszcze tak na zakończenie - bo ani ja Ciebie nie przekonam (co zresztą nie było i nie jest moim zamiarem), ani Ty mnie.
Andrev pisze:
Twoja wypowiedź to skończony paradoks.
Bardzo możliwe - już na samym początku napisałem, że moją 'filozofię' można postrzegać jako mocno pokręconą.
Andrev pisze:
Czy muszę koniecznie przypominać Ci ile było przypadków w historii kiedy społeczeństwo zmieniało coś zmieniając polityków?
I byłoby bardzo fajnie, gdyby i u nas, w obecnej 'teraźniejszości', tak się działo. Niestety - nie widzę najmniejszej szansy.
Andrev pisze:
Mamy w Polsce coś niesamowitego. Możemy zmieniać ludzi u władzy nie musząc przy tym wszczynać wojny domowej i nie musząc na koniec ucinać im głów. Historycznie i globalnie rzecz ujmując to CENNA rzadkość.
Pełna zgoda - doceniam to i szanuję. Ale... patrz niżej.
Andrev pisze:
Tymczasem są rzesze ludzi, którym się wydaje, że to nic nie znaczy. Otóż znaczy! Jeśli zachowasz się odpowiedzialnie i zainteresujesz się trochę tematem, to z pewnością wybierzesz raz na cztery lata najlepszą opcję dla kraju, społeczeństwa i dla siebie.
Tak się składa, że swego czasu trochę się interesowałem. W pełni świadomie i w pełni uczciwie wobec sumienia wziąłem udział w kilku początkowych wyborach.
Praktycznie zawsze oddawałem głos na opcję, która później rządziła, bo uważałem że to o czym mówią jest ważne i że będą starać się to realizować.
Skonfrontuj to teraz z tym, co napisałem poprzednio, a zobaczysz, dlaczego przestałem wierzyć w obietnice i roztaczane miraże.
Andrev pisze:
Tymczasem właśnie przez Twoją bierność w kraju nic się nie zmieni. Bo gdyby nie ta bierność, gdyby społeczeństwo miało świadomość polityczną, wtedy łatwiej byłoby o normalność (bo tylko wtedy gdy społeczeństwo nie jest otumanione i bierne może się z niego wyłonić siła polityczna zdolna coś poprawić i zmienić).
Zauważ proszę, że owa bierność i otumanienie to pochodna wszystkich działań, których doświadczyliśmy w międzyczasie ze strony tych sił politycznych, którym społeczeństwo zaufało w ciągu ostatnich kilkunastu lat...
Nie wiem - może było to celowe działanie tych 'u steru', może w swoim nierealnym świecie przestali dostrzegać świat realny, może jest jeszcze inna przyczyna. W każdym bądź razie mam szczerą nadzieję, że wszyscy zaangażowani ochłoną i patrząc przez pryzmat frekwencji zmienią podejście do elektoratu i do swojej roli.
Andrev pisze:
Większość nie ma słuszności. Słuszność mają ci którzy dzierżą władzę. 60% społeczeństwa pokazało swoją bierność i to, że wszystko im jedno kto i jak mocno będzie ich dymał.
No i tu wreszcie dochodzimy do sedna problemu (chociaż użyłbym bardziej oględnego słowa;)).
Otóż osobiście nie mam najmniejszego zamiaru popierać tych, którzy będą mnie (i innych przy okazji) dymać. A że będą albo jedni, albo drudzy, albo jeszcze inni - co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Co więcej, jakoś nie widzę takich (cały czas oczywiście mówimy o partiach/politykach), którzy dymać kogokolwiek nie mają zamiaru, a których interesuje tylko i wyłącznie praca dla dobra innych.
Nie masz więc prawa wymagać ode mnie, bym decydował się na mniejsze zło... Abym wybierał pomiędzy dymaniem mniejszym a większym.
Oglądaliście wczorajszą debatę na temat wspólnego rządu?
Czy miała ona związek ze zdrowym rozsądkiem?
Czy dobrze zrozumiałem, że zwycięska partia chce powołać komisję ekspertów do spraw opracowania swojego programu?
A może ma to być komisja dla opracowania programu naprawczego?
Czyli co? W obu tych przypadkach - najpierw wygrajmy, a potem jakoś to będzie...???
No i czy nie macie wrażenia, że jedna zwycięska partia chce wydymać drugą w kolejności? O co tu chodzi???