Po przeczyteniu tytułowego artykułu, zacząłem zastanawiać się nad kondycją polskich czasopism militarnych podejmujących tematy wojennomorskie. Czy w takim magazynie jak Militaria XX wieku, nie ma jakiekolwiek, śladowej choćby korekty, która pozwoliłaby uniknąć drukowania takich kompromitujących knotów ?
Elektryzujący jest już sam tytuł artykułu "Atak na USS North Carolina" - jaki atak ?!? ja się pytam... kto atakował North Carolina? Atak to był na USS Wasp, a pancernik dostał torpedę całkiem przypadkowo !
Już w drugim zdaniu wstępu czytamy, co następuje:
"Podczas przeciągającej się bitwy o Guadalcanal US Navy utraciła wiele okrętów, ale nigdy tak wiele w tak krótkim czasie"
To dość karkołomne stwierdzenie. I nie chodzi tu już o nazwanie półrocznej kampanii na Guadalcanal "bitwą", lecz z uwagi na fakt, iż w opisywanym zdarzeniu zatonął tylko jeden okręt USS Wasp - i nic więcej. W przeciwieństwie do kilku innych bitew, gdzie okręty US Navy faktycznie szły na dno w większych ilościach...
Kolejne zdanie wstępu:
"W ciągu kilku minut dwa japońskie okręty podwodne posłały na dno lotniskowiec USS Wasp, niszczyciel USS O'Brien i uszkodziły pancernik USS North Carolina, wyłączając go z linii na okres kilku miesięcy"
Jakie dwa okręty podwodne? Już od kilkudziesięciu lat wszystkie poważne źródła mówią tylko o jednym okręcie. Wszystko zostało wytłumaczone, wyliczone i udowodnione. Ale tak to jest jak się przepisuje z Flisowskiego stare mity.... Interesujące jest również posłanie niszczyciela O'Brien na dno w ciągu kilku minut. W rzeczywistości zatonął on ponad miesiąc później... Wasp tonął ładnych parę godzin, ostatecznie musiał być dobity. Zastanawiające ile błędów można zmieścić w jednym tylko zdaniu...
I dalej:
"Porażka ta była tym bardziej bolesna, że zaledwie kilka miesięcy wcześniej lotniskowiec USS Enterprise został poważnie uszkodzony bombami..."
Kilka miesięcy wcześniej w rzeczywistości wynosiło kilkanaście dni. Zaczynam myśleć, że autor dość swobodnie traktuje pojęcie czasu.
W przekonaniu tym utwierdzają mnie kolejne "kwiatki": według autora bitwa o Krwawą Grań, nocne bombardowania lotniska Henderson Field zmusiły w końcu Amerykanów do wysłania posiłków na Guadalcanal..... więc rano 14 września wysłano 6 transportowców (tak naprawdę to było ich pięć). Tymczasem w rzeczywistości walki na Krwawą Grań skończyły się właśnie rankiem 14 września - byłaby to naprawdę bardzo szybka reakcja
Z nocnymi bombardowaniami podobnie.... reasumując - kompletny brak chronologii.
Składy zespołów wzięte chyba z księżyca. Ja rozumiem, że autor pomylił się w ilości niszczycieli, że pomyliły mu się nazwy krążowniki (przecież kurka tyle ich tam pływało), ale żeby przenieść North Carolina z TF 17 do TF 18 to już przesada - ręce opadają. W bibliografii podana jest strona: pacific.valka.cz więc pewnie stamtąd... jakie źródła taki artykuł... No a potem wychodzi z tego bełkot, bo w momencie storpedowania NC był przy lotniskowcu Hornet (TF 17), a nie Wasp (TF 18) i jest to fakt niezaprzeczalny. Ale od czego jest fantazja, autor wyjaśnia tę sprzeczność z rozbrajającą naiwnością:
"...USS Northa Carolina, który po południu 15 września oddalił się nieco od swojej grupy , przebywając w pobliżu lotniskowca Hornet..."
Ludzie! Przecież to woła o pomstę do nieba! Toż to największy laik wie, że wojsko to jest takie coś, gdzie wszystko jest dokładnie określone. A tu pancernik, rdzeń zespołu, płynący w środku formacji, nagle się "nieco" oddala. To "nieco" to całe 10 mil morskich. Płynie sobie sam, bez eskorty, przez środek "torpedo junction", a potem z gracją baletnicy ładuje się w środek formacji Horneta. Po co nie wiadomo...
Nie wiadomo również kto w sumie dowodzi. Mamy podanego dowódcę TF 17 - kontradmirał Murray, i TF 18 - niejaki kontradmirał Notes, ktokolwiek by to był... może autorowi chodziło o kontradmirała Noyes'a ? (ze śmieszniejszych rzeczy jest jeszcze wyspa Gadalcanal). Wygląda więc, że działały dwa niezależne zespoły...
Potem mamy to nieszczęsne storpedowanie. Nie chce mi się po raz setny pisać dlaczego wiadomo, że strzelał tylko I-19. Chociaż trzeba wspomnieć, że o dość konskwetnie naiwnej interpretacji. Zawsze była mowa o sześciu torpedach. Skoro było sześć to trzeba było je jakoś rozdzielić. Autor posługując się własną logiką miał do wyboru opcje: I-19 4 albo 3 torpedy (według niego trzy trafiły w Wasp), I-15 2 albo 3 torpedy - wybrał opcję numer 1 - czemu nie wiadomo.
To nic, że Kinashi mówił o wystrzeleniu 6 torped. To nic, iż byłoby głupotą nie wystrzelić wszystkich 6 torped z I-19. Taką samą głupotą byłaby salwa I-15 złożona z dwóch torped - skoro można było strzelić 6. Jaki dowódca mając nieprzyjacielski lotniskowiec na muszce oszczędzałby torpedy ??? Poza tym z O'Brien widziano dwie torpedy - jedna przeszłą za rufą druga trafiła, więc rachunek i tak się niezgadza (chyba, że autor twierdzi iż w pobliżu O'Briena widziano dwie torpedy z dwóch różnych okrętów podwodnych, które akurat się spotkały). Wszystko to nic, bo miało być sześć torped jest sześć torped i wszystko się zgadza...
Zostawmy te dwa okręty podwodne i idźmy dalej. Kolejny raz frywolnie traktuje się czas, najpierw podawany jest czas według strony japońskiej (za combinedfleet.com I-19 TROM), zaraz potem stosując czas podawany za źródłami angielskojęzycznymi. Przecież wiadomo, że podawali obie strony podawały czas z różnych stref czasowych i trzeba się trzymać jednego!!!
Pisze się o przyjęciu samolotów na pokład USS Wasp i wyrzuceniu kolejnych - zawsze dzieje się odwrotnie !!!
Mamy też fragment żywej akcji, gdzie autor popuścił nieco wodze fantazji: "Wszystkie wyrzutnie na mój rozkaz... pal" w rzeczywistości strzelano sekwencyjnie - co dwie sekundy, i tak też uczynił I-19 co doskonale widać po odstepach w jakich torpedy trafiały w Waspa.
Wreszcie w lotniskowiec trafiły dwie torpedy, a nie trzy...
"...wielki wybuch omal nie rozłamał na dwoje niszczyciela USS O'Brien..." - opis ten całkiem nieźle koresponduje z miejscem trafienia - w dziób.
Cytowana w tekście wiadomość "torpeda przeszła pod moją stępką"
w oryginale brzmiała:
"torpedo just passed astern of me, headed for you!" może ja coś źle tłumaczę, ale "stern" to mi się kojarzy z rufą, a nie stępką.
Wbrew temu co piszę się w artykule nie ma relacji, iż ktoś z North Carolina zobaczył ślad torpedy i nie dlatego dowódca wydał komendę: "Ster prawo na burt! Cała naprzód! - wrzasnął dowódca". Komenda taka faktycznie była wydana, ale na skutek zwrotu, który rozpoczął wykonywać Hornet - eskorta musiała powtarzać jego manewry.
Ostatecznie, po dwu stronach off-topicowych historii dziwnych treści, dochodzimy do ostatniej szpalty - czyli sedna całego artykułu! - trochę mało (a tyle sobie obiecywałem), ale co tam, może chociaż będzie bez błędów.
Nic z tego !!!
"Jednak wówczas dowódca pancernika popełnił błąd i myśląc, że dostrzegł dym wydobywający się z wieży, rozkazał zalać lewoburtowy magazyn ładunków miotających nie czekając na raport o uszkodzeniach".
Pomijam spójność logiczną konstrukcji tego zdania, skupiając się na tym, iż autor nie bardzo ma pojęcie o czym pisze. Czy autor uważa, iż dowódca okrętu nie ma nic lepszego do roboty tylko obserwować wieżę numer 1 ??? Czy ma czas i obowiązek prowadzić akcję grup przeciwawaryjnych. Czy wreszczie jest aż tak głupi, iż wydaje rozkazy bez zastanowienia i na podstawie dymu z wieży (przy okazji jestem bardzo ciekaw jak według autora, ta wieża "dymiła")
W rzeczywistości było to tak: błysk eksplozji był widoczny w pomieszczeniu przeładunkowym wieży numer 1 (poprzez access trunki). Dym wypełnił dziobowe pomieszczenia pomiędzy 37 i 71 wręgiem, poczym zaczął wydostawać się poprzez włazy na pokład dziobowy. Woda zalał dwa z ośmiu położonych niżej magazynów z ładunkami miotającymi.
W pierwszym raporcie zameldowano o prawdopodobnym pożarze w kolejnych dwóch magazynach (na podstawie - błysk i dym). No i teraz pochopny i nierozsądny dowódca kazał zalać kolejne dwa (nie jeden) magazyny. Gdyby był mądrzejszy - zapewne tak jak autor artykułu, to mocniej by się chwycił drabinki i czekał co będzie dalej...
Na koniec autorowi pomylił się jeszcze okręt naprawczy Prometheus (AR-3) z Vestal (AR-4)....