„ Mieszankę zapalającą (...) wynaleźli już starożytni grecy. (...) W epoce hellenistycznej inżynier Ktesibios zastosował do jej miotania dwutaktową pompę ciśnieniową zapewniającą podanie substancji równomiernym strumieniem na dość znaczną odległość 25 m. (...) W 671 roku grecki inżynier, mieszkaniec miasta Heliopolis w Syrii, Kallinikos zrewolucjonizował metodę wykorzystania greckiego ognia. Jego substancja po podgrzaniu w metalowej róże-syfonie na skutek spalania zawartej niej saletry wylatywała ognistą strugą na odległość około 75 m! Z pewnością w skutek spalania zawartej w niej saletry o parametrach zbliżonych do prochu czarnego, materiałem palnym była zaś mieszanka ropy naftowej, asfaltu, siarki, soli kamiennej, żywicy i kalafonii.„
W kolejnej swojej książce „Memhmed Zdobywca” na stronie 137 Andrzej Michałek napisał:
„Co ciekawe ostatnio amerykańcy uczeni w wyniku eksperymentów stwierdzili, że ogień grecki musiał mieć taki sam skład chemiczny jak pirożel – substancja zapalająca, używana do napełniania bomb zapalających w czasie drugiej wojny światowej. Co najbardziej zaskakujące – okazało się, że pirożel może samoczynnie po podpaleniu miotać z syfonu ognistą strugę, tak jak ogień grecki, czego Amerykanie nie wiedzieli i zrzucali go konwencjonalnymi metodami za pomocą bomb- pojemników, a także nie używali go w miotaczach ognia. Gdyby o tym wiedziedziano, miotacze ognia z tego okresu, według ich obliczeń byłyby o kilkaset (!) procent sprawniejsze, skuteczniejsze i lżejsze.”

Andrzej Michałek nie ma ostatnio najlepszej opinii, ale dla mnie wszystko co tu jest napisane ma sens. Istniały różne teorie na temat sposobu w jaki miotano ogień grecki.
Jedna z nich głosiła, że na bizantyjskich biremach istniało palenisko w którym ogrzewano kocioł z ogniem greckim i całość działała na zasadzie maszyny parowej.
Jednak trudno sobie wyobrazić, żeby Grecy na każdym okręcie mieli palenisko. Takie ustrojstwo w każdej chwili groziłoby wybuchem. Po za tym jak zrobić kocioł ciśnieniowy, ciśnieniowe przewody, zawory itd.
Inni myślą, że na bizantyjczycy używali mechanicznej pompy.
Tylko ile musiałoby to kosztować?
Wydaje się jednak, że miotacz ognia działający przy wykorzystaniu energii chemicznej jest.
1.O wiele prostszy w budowie. (Zero mechanicznych części)
2.W każdej chwili gotowy do użycia. (Nie trzeba rozpalać paleniska przed bitwą)
3.Tańszy. Wystarczy metalowa rura.
4.Może mieć większy zasięg. Do 75 m.
5.Prostszy w użyciu. Wystarczy jeden człowiek, ekipa obsługująca pompy lub paleniska jest zbędna.
6.Łatwy w masowej produkcji.
Co więcej, tajemnica ognia greckiego polegała nie na sposobie miotania ale na jego składzie chemicznym. Gdyby do jego miotania potrzebna byłaby jakaś pompa to wówczas tajemnicą okryto by budowę pompy a nie skład mieszanki.
Pytanie. Czy Andrzej Michałek miał racje?
