Ogień grecki

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Edward Teach
Posty: 862
Rejestracja: 2006-09-22, 23:13
Lokalizacja: Gdańsk

Ogień grecki

Post autor: Edward Teach »

W książce Andrzeja Michałka „Słowianie Południowi” na stronie 239 znalazłem informację, którą nie występuje nigdzie indziej.

„ Mieszankę zapalającą (...) wynaleźli już starożytni grecy. (...) W epoce hellenistycznej inżynier Ktesibios zastosował do jej miotania dwutaktową pompę ciśnieniową zapewniającą podanie substancji równomiernym strumieniem na dość znaczną odległość 25 m. (...) W 671 roku grecki inżynier, mieszkaniec miasta Heliopolis w Syrii, Kallinikos zrewolucjonizował metodę wykorzystania greckiego ognia. Jego substancja po podgrzaniu w metalowej róże-syfonie na skutek spalania zawartej niej saletry wylatywała ognistą strugą na odległość około 75 m! Z pewnością w skutek spalania zawartej w niej saletry o parametrach zbliżonych do prochu czarnego, materiałem palnym była zaś mieszanka ropy naftowej, asfaltu, siarki, soli kamiennej, żywicy i kalafonii.„

W kolejnej swojej książce „Memhmed Zdobywca” na stronie 137 Andrzej Michałek napisał:

„Co ciekawe ostatnio amerykańcy uczeni w wyniku eksperymentów stwierdzili, że ogień grecki musiał mieć taki sam skład chemiczny jak pirożel – substancja zapalająca, używana do napełniania bomb zapalających w czasie drugiej wojny światowej. Co najbardziej zaskakujące – okazało się, że pirożel może samoczynnie po podpaleniu miotać z syfonu ognistą strugę, tak jak ogień grecki, czego Amerykanie nie wiedzieli i zrzucali go konwencjonalnymi metodami za pomocą bomb- pojemników, a także nie używali go w miotaczach ognia. Gdyby o tym wiedziedziano, miotacze ognia z tego okresu, według ich obliczeń byłyby o kilkaset (!) procent sprawniejsze, skuteczniejsze i lżejsze.”

Obrazek

Andrzej Michałek nie ma ostatnio najlepszej opinii, ale dla mnie wszystko co tu jest napisane ma sens. Istniały różne teorie na temat sposobu w jaki miotano ogień grecki.

Jedna z nich głosiła, że na bizantyjskich biremach istniało palenisko w którym ogrzewano kocioł z ogniem greckim i całość działała na zasadzie maszyny parowej.

Jednak trudno sobie wyobrazić, żeby Grecy na każdym okręcie mieli palenisko. Takie ustrojstwo w każdej chwili groziłoby wybuchem. Po za tym jak zrobić kocioł ciśnieniowy, ciśnieniowe przewody, zawory itd.
Inni myślą, że na bizantyjczycy używali mechanicznej pompy.

Tylko ile musiałoby to kosztować?

Wydaje się jednak, że miotacz ognia działający przy wykorzystaniu energii chemicznej jest.
1.O wiele prostszy w budowie. (Zero mechanicznych części)
2.W każdej chwili gotowy do użycia. (Nie trzeba rozpalać paleniska przed bitwą) :D
3.Tańszy. Wystarczy metalowa rura.
4.Może mieć większy zasięg. Do 75 m.
5.Prostszy w użyciu. Wystarczy jeden człowiek, ekipa obsługująca pompy lub paleniska jest zbędna.
6.Łatwy w masowej produkcji.

Co więcej, tajemnica ognia greckiego polegała nie na sposobie miotania ale na jego składzie chemicznym. Gdyby do jego miotania potrzebna byłaby jakaś pompa to wówczas tajemnicą okryto by budowę pompy a nie skład mieszanki.

Pytanie. Czy Andrzej Michałek miał racje? :-D
Edward Teach www.pdf-model.pl
Awatar użytkownika
Killick
Posty: 149
Rejestracja: 2008-10-25, 13:34

Post autor: Killick »

Choć Discovery Historia to bardzo popularnonaukowe źródło wiedzy to myślę, że zainteresowani tematem mogą poświecić 45 minut na film o ogniu greckim.

Dzisiaj (niedziela 22.02) o 16:10 a potem nieskończone powtórki ;)
"Killick był niereformowalnym chwatem z kubryku dziobowego, (...) całkowicie odpornym na jakiekolwiek wpływy cywilizacyjne emanujące z kajuty kapitańskiej, nieprzejednanym w swej ignorancji i bezwzględnie przeświadczonym o swojej racji"
Awatar użytkownika
Edward Teach
Posty: 862
Rejestracja: 2006-09-22, 23:13
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Edward Teach »

Nie mam Discovery Historia. :|

Czy pokazali coś ciekawego?
Edward Teach www.pdf-model.pl
Speedy
Posty: 574
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Re: Ogień grecki

Post autor: Speedy »

Hej
Edward Teach pisze:W kolejnej swojej książce „Memhmed Zdobywca” na stronie 137 Andrzej Michałek napisał:

„Co ciekawe ostatnio amerykańcy uczeni w wyniku eksperymentów stwierdzili, że ogień grecki musiał mieć taki sam skład chemiczny jak pirożel – substancja zapalająca, używana do napełniania bomb zapalających w czasie drugiej wojny światowej. Co najbardziej zaskakujące – okazało się, że pirożel może samoczynnie po podpaleniu miotać z syfonu ognistą strugę, tak jak ogień grecki, czego Amerykanie nie wiedzieli i zrzucali go konwencjonalnymi metodami za pomocą bomb- pojemników, a także nie używali go w miotaczach ognia. Gdyby o tym wiedziedziano, miotacze ognia z tego okresu, według ich obliczeń byłyby o kilkaset (!) procent sprawniejsze, skuteczniejsze i lżejsze.”
Pirożel to napalm zrobiony "na gęsto" - nie ma już konsystencji syropu czy galarety ale raczej ciasta (a nawet upieczonego :) ). Prócz węglowodorów i zagęstnika zawiera zwykle jeszcze utleniacz - np. azotan sodowy czy potasowy (saletrę) oraz metaliczny magnez i/lub glin.

Jeśli dobrze zrozumiałem, eksperyment opisany przez p.A.Michałka wygląda tak:
- pirożel umieszczamy w szczelnym ciśnieniowym pojemniku zaopatrzonym w wylot typu syfonowego
- podpalamy pirożel wewnątrz syfonu
- wytworzone przy spaleniu części mieszanki ciepło powoduje stopienie reszty do stanu ciekłego
- wytworzone przy spalaniu części mieszanki gazy wytłaczają resztę stopionej mieszanki przez rurę syfonu.

Otóż ja miałbym pewne opory przed podpalaniem w zamkniętym pojemniku mieszanki zawierającej własny utleniacz. Takie mieszanki palą się z szybkością wprost proporcjonalną do ciśnienia a spalając się wytwarzają gazy co dodatkowo podnosi ciśnienie - a więc reakcja przyspiesza, powstaje więcej gazów, ciśnienie rośnie jeszcze bardziej, reakcja przyspiesza itd. I może się to skończyć eleganckim rozsadzeniem owego pojemnika i rozrzuceniem jego zawartości po okolicy.
Ale może dawniej ludzie byli odważniejsi... ;)
Edward Teach pisze: Jedna z nich głosiła, że na bizantyjskich biremach istniało palenisko w którym ogrzewano kocioł z ogniem greckim i całość działała na zasadzie maszyny parowej.
Jednak trudno sobie wyobrazić, żeby Grecy na każdym okręcie mieli palenisko. Takie ustrojstwo w każdej chwili groziłoby wybuchem.
Powiedzmy sobie uczciwie, taki układ podgrzewający się przez własne spalanie jaki opisuje p.Michałek (o ile dobrze zrozumiałem jego opis) także groziłby wybuchem i to chyba raczej dużo bardziej...
Edward Teach pisze: Inni myślą, że na bizantyjczycy używali mechanicznej pompy.

Tylko ile musiałoby to kosztować?
Pompa nie jest wygodnym miotaczem ognia i prawie się takich układów nie spotyka. Nie wytwarza ona od razu pełnego ciśnienia i nie wytwarza go w sposób równomierny - a to wszak ma być broń, ma działać tak że naciskamy guzik czy dźwignie jakąś i od razu wylatuje nam strumień ognia na pełną odległość - a nie że czekamy aż nam się coś rozpędza i leci raz słabiej raz mocniej.
Edward Teach pisze: Wydaje się jednak, że miotacz ognia działający przy wykorzystaniu energii chemicznej jest.
1.O wiele prostszy w budowie. (Zero mechanicznych części)
2.W każdej chwili gotowy do użycia. (Nie trzeba rozpalać paleniska przed bitwą) :D
3.Tańszy. Wystarczy metalowa rura.
4.Może mieć większy zasięg. Do 75 m.
5.Prostszy w użyciu. Wystarczy jeden człowiek, ekipa obsługująca pompy lub paleniska jest zbędna.
6.Łatwy w masowej produkcji.
7. Grozi eksplozją - musimy go sobie bardzo starannie obmyślić i skonstruować żebyśmy się nim sami nie zabili
8. Można oddać tylko 1 strzał z pełnym opróżnieniem zbiornika (to niekoniecznie wada, jeśli sobie wszystko odpowiednio skonstruujemy i obmyślimy to można z tym żyć)
Pozdro
Speedy
Napoleon
Posty: 4669
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

W tym temacie należałoby sobie najpierw zadać pytanie, czy ogień grecki zawierał saletrę. Bo jeżeli tak (a z takimi opiniami mozna się spotkać i ma to moim zdaniem sens), to był czymś w rodzaju prochu z dodatkiem bituminów. I to byłby punkt wyjścia do rozważań jak to-to można byłoby najlepiej miotać z wyrzutni/syfonów. Ale to tylko hipotezy.
A co do Michałka... O zmarłych się źle nie mówi, więc tylko powiem, że należałoby być bardzo ostrożnym przy czytaniu jego tekstów. Facet miał tendencje do budowania bardzo karkołomnych hipotez. Nie jest to grzech, ale on je przedstawiał jako "najprawdziwszą prawdę" nie mając specjalnie dowodów ani nawet przekonywujących przesłanek.
Awatar użytkownika
Edward Teach
Posty: 862
Rejestracja: 2006-09-22, 23:13
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Edward Teach »

Speedy pisze:Pirożel to napalm zrobiony "na gęsto" - nie ma już konsystencji syropu czy galarety ale raczej ciasta (a nawet upieczonego :) ). Prócz węglowodorów i zagęstnika zawiera zwykle jeszcze utleniacz - np. azotan sodowy czy potasowy (saletrę) oraz metaliczny magnez i/lub glin.

Jeśli dobrze zrozumiałem, eksperyment opisany przez p.A.Michałka wygląda tak:
- pirożel umieszczamy w szczelnym ciśnieniowym pojemniku zaopatrzonym w wylot typu syfonowego
- podpalamy pirożel wewnątrz syfonu
- wytworzone przy spaleniu części mieszanki ciepło powoduje stopienie reszty do stanu ciekłego
- wytworzone przy spalaniu części mieszanki gazy wytłaczają resztę stopionej mieszanki przez rurę syfonu.

Otóż ja miałbym pewne opory przed podpalaniem w zamkniętym pojemniku mieszanki zawierającej własny utleniacz. Takie mieszanki palą się z szybkością wprost proporcjonalną do ciśnienia a spalając się wytwarzają gazy co dodatkowo podnosi ciśnienie - a więc reakcja przyspiesza, powstaje więcej gazów, ciśnienie rośnie jeszcze bardziej, reakcja przyspiesza itd. I może się to skończyć eleganckim rozsadzeniem owego pojemnika i rozrzuceniem jego zawartości po okolicy.
Ale może dawniej ludzie byli odważniejsi... ;)
Według Michałka syfony do miotania ognia greckiego wyglądały jak zwykłe rury. Poniżej mój rysunek. (Żeby nie naruszać praw autorskich). Szara substancja to „ogień grecki”.
Obrazek
Jak widać rzeczone ustrojstwo w działaniu bardziej przypominało odprzodową armatę niż pompę lub zbiornik ciśnieniowy. Ogień przykładano od przodu co powodowało reakcję łańcuchową wewnątrz rury. Mieszanina zapalająca musiała tryskać jak gejzera bądź dyszy rakiety. Rura rozszerza się do przodu więc ciśnienie nie musiało być zbyt duże.
Speedy pisze:Powiedzmy sobie uczciwie, taki układ podgrzewający się przez własne spalanie jaki opisuje p.Michałek (o ile dobrze zrozumiałem jego opis) także groziłby wybuchem i to chyba raczej dużo bardziej...
(...) 7. Grozi eksplozją - musimy go sobie bardzo starannie obmyślić i skonstruować żebyśmy się nim sami nie zabili
8. Można oddać tylko 1 strzał z pełnym opróżnieniem zbiornika (to niekoniecznie wada, jeśli sobie wszystko odpowiednio skonstruujemy i obmyślimy to można z tym żyć)
Według Michałka tak właśnie było.
„ Sprawą najwyższej wagi było zachowanie tajemnicy składu chemicznego „ognia greckiego”. Dlatego też w skład załóg nie wchodzili nigdy ludzie wyrabiający tę mieszankę. Odbywało się to tylko i wyłącznie w cesarskim arsenale w Konstantynopolu, skąd załadowane już syfony wnoszono na okręty. Dlatego też możliwe było oddanie tylko jednego strzału.” (...)„Wszyscy którzy obsługiwali miotacze, nosili specjalne ubiory chroniące ich przed skutkami oblania mieszanką zapalającą podczas niewypału lub rozerwania syfonu (rzecz niezwykle często występująca nawet w XX-wiecznych miotaczach ognia!). Ubiór ten musiał być możliwy do szybkiego zrzucenia, gdyż był to jedyny ratunek dla żołnierza – ogień grecki nie dawał się niczym ugasić.
Napoleon pisze:Facet miał tendencje do budowania bardzo karkołomnych hipotez. Nie jest to grzech, ale on je przedstawiał jako "najprawdziwszą prawdę" nie mając specjalnie dowodów ani nawet przekonywujących przesłanek.
Właśnie dla tego sprawdzam to co napisał Michałek na FOW.
Edward Teach www.pdf-model.pl
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Re: Ogień grecki

Post autor: Ksenofont »

Edward Teach pisze:Andrzej Michałek nie ma ostatnio najlepszej opinii, ale dla mnie wszystko co tu jest napisane ma sens. Istniały różne teorie na temat sposobu w jaki miotano ogień grecki.
[...]
Pytanie. Czy Andrzej Michałek miał racje? :-D
Miał.

"Ogień grecki" to nazwa typu broni, a nie broni. To nic innego, jak "bojowy środek zapalający" średniowiecza. Średniowiecza - a więc używano go przez 1000 lat bez mała.
Pomyśl sobie, że broni palnej używamy przez 700 lat i występuje ona w wielu formach.

Ogień grecki był miotany pompami, syfonami, wylewany z kotłów, pakowany w garnki, w garnki samoeksplodujące... czegokolwiek byś nie wymyślił. Źródła to nie tylko teksty, ale i artefakty - a tych dotyczących ognia greckiego trochę jest: pompy, syfony, garnki...

Podobnie ze składem ognia greckiego... Sięgając jeszcze raz do analogii - mamy proch czarny, dynamit, torpex, dziesiątki prochów bezdymnych...
Takoż i ognie greckie były robione na bazie wapna (nie radzę gasić wodą), siarki (można gasić czym się chce), saletry (nie ma sensu gasić nawet kocem azbestowym).
Mogę się tylko domyślać, że wszystko zależało od perspektywy czasowej (1000 lat rozwoju!) i zastosowania taktycznego (tych z wapnem raczej nie stosowano na okrętach).

Zastosowanie ognia greckiego w miotaczach płomieni... Się stosuje... Miotacz płomieni to właśnie ogień grecki. Czy miotacze drugowojenne mogły być "o kilkaset (!) procent sprawniejsze, skuteczniejsze i lżejsze"?
Pewnie mogłyby, ale po co?

Współczesny miotacz płomieni składa się ze zbiornika w którym transportuje się płyn zapalający oraz zbiornik w którym transportuje się gaz roboczy. Odkręca się kurek, a gaz roboczy wyrzuca ciecz zapalająca przez prądownicę...
Cała reszta, to tylko wariacje:

Przeciętny zbiornik w miotaczu plecakowym buduje ze zwykłe z dośc taniej stali - zasięg będzie jakieś 25 metrów (i waga będzie ze 25kg). Dasz superowską stal od Kruppa i Armstronga - możesz zwiększyć ciśnienie, zasięg będzie dwa razy większy (a cena wzrośnie pięciokrotnie).
Dasz zbiorniki tytanowe - zasięg będzie trzy razy większy, masa dwa razy mniejsza, a cena wzrośnie dziesięciokrotnie.

Przy proponowanym przez Michałka pomyśle ciśnienie produkowane było nie przez gaz roboczy, a poprzez spalenie ładunku. (Takie pomysły też były realizowane, ale raczej w minach ogniowych.) Oczywiście, że daje to oszczędności na masie (bo zbiornik dla gazu roboczego nie byłby potrzebny), ale sprawia, że broń jest praktycznie jednorazowa - bo jak naładować ją ponownie (jak sprawdzić, czy obróbka termiczna nie zmieniła parametrów blachy)?

Zresztą taktycznie nie ma to znaczenia - albo wystarcza miotacz plecakowy, albo walka toczy sie na dystansach, gdzie lepiej sprawdza się broń palna, albo na dystansach, gdzie używamy lotnictwa.

Michałek miał rację - teoretycznie.

Pozdrawiam
Ksenofont

P.S. Zamień swój obraze na link do obrazka, bo rozsadza monitory...
X
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Speedy
Posty: 574
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Re: Ogień grecki

Post autor: Speedy »

Hejka

Jeszcze moje 3 gr.:
Ksenofont pisze:
Współczesny miotacz płomieni składa się ze zbiornika w którym transportuje się płyn zapalający oraz zbiornik w którym transportuje się gaz roboczy. Odkręca się kurek, a gaz roboczy wyrzuca ciecz zapalająca przez prądownicę...
Dodajmy - miotacz strumieniowy, czyli taki co wyrzuca strugę płonącej cieczy. W tej chwili coraz większą popularność zyskują miotacze rakietowe/bezodrzutowe, będące de facto wyrzutniami pocisków zapalających. Przypominają one ręczną broń ppanc. i nawet czasem jest to faktycznie przeróbka takiej pancerzownicy z odpowiednią amunicją.
Ksenofont pisze: Przy proponowanym przez Michałka pomyśle ciśnienie produkowane było nie przez gaz roboczy, a poprzez spalenie ładunku. (Takie pomysły też były realizowane, ale raczej w minach ogniowych.) Oczywiście, że daje to oszczędności na masie (bo zbiornik dla gazu roboczego nie byłby potrzebny), ale sprawia, że broń jest praktycznie jednorazowa - bo jak naładować ją ponownie (jak sprawdzić, czy obróbka termiczna nie zmieniła parametrów blachy)?
E tam, bez przesady. W broni palnej temperatura i ciśnienie są bez porównania większe niż w takim miotaczu, a przecież np. działa zwykle nie są jednorazowego użytku.
Rosjanie, którzy najbardziej "przyłożyli się" do rozwoju tego systemu z pirotechnicznym wyrzucaniem mieszanki, zrobili kilka miotaczy wielostrzałowych w takim układzie. Plecakowy miotacz LPO-50 (używany także w WP) miał po prostu 3 zbiorniki, każdy z własnym nabojem, tak że można było oddać 3 strzały. Znacznie bardziej skomplikowane były czołgowe miotacze ATO stosowane podczas II wojny na T-34 i KW-8 (bardzo podobny miotacz skonstruowano też po wojnie dla T-55). ATO był na dobrą sprawę bronią automatyczną (a może napędową bardziej?). Mieszanka zapalająca wyrzucana była w nim przez tłok poruszany gazami prochowymi. Źródłem tych gazów był specjalny nabój miotający oparty na ślepym naboju do armaty 45 mm. Po strzale gazy wykorzystywane były do przedmuchania układu z resztek mieszanki, następnie mechanizm pneumatyczny przedmuchiwał miotacz z resztek gazów, powodując zarazem cofnięcie tłoka w położenie wyjściowe, ponowne napełnienie komory mieszanką ze zbiornika i przeładowanie naboju miotającego. Ponoć można było z tego strzelać nawet seriami (niezbyt szybkimi, jak przypuszczam, ale zawsze).
Pozdro
Speedy
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Re: Ogień grecki

Post autor: Ksenofont »

Witam!
Speedy pisze:
Ksenofont pisze:Przy proponowanym przez Michałka pomyśle ciśnienie produkowane było nie przez gaz roboczy, a poprzez spalenie ładunku. (Takie pomysły też były realizowane, ale raczej w minach ogniowych.) Oczywiście, że daje to oszczędności na masie (bo zbiornik dla gazu roboczego nie byłby potrzebny), ale sprawia, że broń jest praktycznie jednorazowa - bo jak naładować ją ponownie (jak sprawdzić, czy obróbka termiczna nie zmieniła parametrów blachy)?
E tam, bez przesady. W broni palnej temperatura i ciśnienie są bez porównania większe niż w takim miotaczu, a przecież np. działa zwykle nie są jednorazowego użytku.
Jaka jest grubość blach lufy, a jaka jest grubość blach plecakowego miotacza płomieni?

Chyba by trochę grzał operatora po plecach...
Speedy pisze:Rosjanie, którzy najbardziej "przyłożyli się" do rozwoju tego systemu z pirotechnicznym wyrzucaniem mieszanki, zrobili kilka miotaczy wielostrzałowych w takim układzie. Plecakowy miotacz LPO-50 (używany także w WP) miał po prostu 3 zbiorniki, każdy z własnym nabojem, tak że można było oddać 3 strzały. Znacznie bardziej skomplikowane były czołgowe miotacze ATO stosowane podczas II wojny na T-34 i KW-8 (bardzo podobny miotacz skonstruowano też po wojnie dla T-55).
Swoją drogą, jaki wpływ na ich konstrukcje miał fakt, że były to przede wszystkim miotacze bojowych środków trujących?

X
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Speedy
Posty: 574
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Re: Ogień grecki

Post autor: Speedy »

Hej
Ksenofont pisze:Jaka jest grubość blach lufy, a jaka jest grubość blach plecakowego miotacza płomieni?

Chyba by trochę grzał operatora po plecach...
No może i tak... zauważ że jest to obecnie praktycznie jedyny plecakowy miotacz tego rodzaju... a może i nie, wystrzał trwa w końcu bardzo krótko, sekundę czy nawet ułamek sekundy, gdzie by się tam coś zdążyło nagrzać tak by kogoś po plecach grzało...
Ksenofont pisze:Swoją drogą, jaki wpływ na ich konstrukcje miał fakt, że były to przede wszystkim miotacze bojowych środków trujących?
W sumie to chyba niewielki. W pierwszym przybliżeniu różnica sprowadza się do jakiegoś urządzenia zapłonowego na wylocie lufy, które w miotaczu ognia jest niezbędne a w miotaczu śr.chem. niepotrzebne.
Pozdro
Speedy
Napoleon
Posty: 4669
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Dyskusja o ogniu greckim jest po trochu dyskusją akademicką, bo skład tej substancji to jedna wielka niewiadoma. Ma rację, moim zdaniem, Ksenofont, pisząc, że raczej na pewno nie była to zawsze dokładnie taka sama substancja. Tym niemniej byłbym bardzo ostrożny w orzekaniu, że była też bardzo różnorodna. Zapewne często "ogniem greckim" nazywano każdy miotany w pojemnikach materiał zapalający. Ale co do substancji miotanych z syfonów, byłbym ostrożniejszy. I właśnie dlatego zadałem pytanie, czy w jej skład wchodziła saletra - bo o to spiera się wielu historyków. Bo saletra niekoniecznie występuje w stanie naturalnym i z tego co wiem, w VII wieku nie była to substancja popularna (najdelikatniej mówiąc). Chińczycy wynaleźli proch być może dlatego, że w Chinach saletra występuje w stanie naturalnym (w Indiach też). Ale z tego co pamiętam (proszę mnie wyprowadzić z błędu jeżeli się mylę) w basenie Morza Śródziemnego raczej nie. Czyli pytanie pierwsze - Czy Grecy (Bizantyjczycy) mieli na przełomie VII/VIII wieku dostęp do saletry i znali jej właściwości? Odpowiedź na to pytanie pozwoliłaby nieco precyzyjniej odnieść się do problemu składu ognia greckiego. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Post autor: Ksenofont »

Napoleon pisze:Czyli pytanie pierwsze - Czy Grecy (Bizantyjczycy) mieli na przełomie VII/VIII wieku dostęp do saletry i znali jej właściwości?
A bo to trzeba daleko szukać?
Idziesz do kibelka i znajdujesz...

Czy umiejętność uzyskiwania saletry potasowej z łajna była znana w Konstantynopolu?

Biorąc pod uwagę, że najwcześniejsze znane nam źródło opisujące taki proces, to arabski tekst z XIII wieku - to może być, że Grecy mieli dostęp do saletry w już wówczas gdy Arabowie na dywan po drabinie wchodzili...

X
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
miller
Posty: 431
Rejestracja: 2004-12-26, 13:29
Lokalizacja: Lublin/Opole Lubelskie

Post autor: miller »

Idziesz do kibelka i znajdujesz...
Lepiej do stajni... i innych pomieszczeń związanych z chowem zwierząt, bardziej masowa produkcja, ale proces nie był taki oczywisty... chemia nieco kulała.
Napoleon
Posty: 4669
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

No właśnie! Wbrew pozorom sprawa nie jest taka oczywista. To nie jest przypadek, że pewne informacja o takich czy innych zastosowaniach saletry mamy z rejonów, gdzie występowała w dużej ilości w naturalnych złożach. Historycy spierają się, czy we wczesnym średniowieczu saletra jako taka była w ogóle znana w basenie M. Śródziemnego. Stąd me pytanie!
Awatar użytkownika
Edward Teach
Posty: 862
Rejestracja: 2006-09-22, 23:13
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Edward Teach »

Ogień grecki wzbudzał wśród barbarzyńców wręcz zabobonny strach i był na tyle przerażającą bronią, że przez ponad 300 lat trzymał wszystkich wrogów imperium z dala od jego granic. Jest to o tyle dziwne, że samo uzyskanie łatwopalnej cieczy nie stanowi żadnego problemu. Nie trzeba nawet ropy naftowej, oliwa z oliwek czy żywica pali się nawet lepiej niż ropa. Więc ogień grecki musiał być czyś więcej niż tylko płynną substancją zapalającą. W jego skład musiało wchodzić coś do czego prymitywni barbarzyńcy nie mieli dostępu. I najprawdopodobniej była to właśnie saletra.
O to efekt wymieszania saletry z cukrem.

Jak widać efekt psychologiczny robi wrażenie. Jeżeli kogoś interesuje efekt wymieszania saletry z benzyną to proszę bardzo. Te debil już tego dokonał.

Tak na marginesie w Timothy McVeigh zrobił swój materiał wybuchowy właśnie mieszając saletrę z olejem napędowym.
Dodanie utleniacza do mieszaniny zapalającej daję jeszcze jedną korzyść, o kilkaset stopni podnosi temperaturę spalania jak w pirożelu.
O możliwości wykorzystania saletry do miotania bojowego środka zapalającego już pisałem.
Edward Teach www.pdf-model.pl
Krzysztof Gerlach
Posty: 4484
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Nie, aby mnie to akurat szczególnie pasjonowało, ale zwracam uwagę innym, drążącym zagadnienie ognia greckiego, że nakładem wydawnictwa Amber ukazała się książka "Grecki ogień. Zatrute strzały. Bomby skorpionów" i nie jest to powieść, ani wprawka dla mlodzieży. Autorem jest co prawda kobieta, Adrienne Mayor, lecz to historyk starożytności, specjalizująca się w historii nauki. Książka nie jest też droga (19,95 zł), więc dla zainteresowanych z pewnością godna polecenia.
Krzysztof Gerlach
ODPOWIEDZ