Od starozytnosci wojhska zawodowe (zaciezne) rozwalaly wszelkiego ropdzaju pospolite ruszenie, w stosunku 1:10 a nawet wiecej.
Nie masz racji. Najczęściej tak bywało, ale nie zawsze.
W bardzo nieszczęśliwej z punktu widzenia naszej historii bitwie pod Mątwami, pospolite ruszenie z armii Lubomirskiego rozbiło przeprawiających się zawodowców (i to weteranów). Prawda, wpływ na to miało kilka rzeczy, ale jednak. Skoro zaś mowa o pospolitym ruszeniu, to często zdarzało się że dawało czadu, zdarzało się też jednak że stawało całkiem nie najgorzej.
Z tym, że nie za bardzo rozumiem dlaczego poruszyłeś ten wątek, bo ja do niego nie nawiązywałem. Zwróciłem tylko uwagę, że w XIX wieku nastąpiło stopniowe przejście z armii zawodowych lub pół-zawodowych na masowe z poboru (przeważnie z 2-4 letnią służbą zasadniczą). Armia typowo zawodową miała tylko Wielka Brytania z powodów, które wyjaśniłem.
Polega to na ciaglym szkolenu...
Tylko że w realiach XIX wieku, gdy intensywność walk rosła a wraz z nią straty, to zastępowanie ubytków okazało się poważnym problemem. Zresztą, zauważ, że do zmiany formuły armii (z zawodowej na z powszechnego poboru) dostosowano też taktykę - z szyku linearnego przerzucono się na głębokie kolumny atakujące na bagnety. To nie był przypadek - kolumnami łatwiej dowodzić i kierować nimi na polu walki.
Prymitywne urzadzenie w postaci konia i kilkumetrowej lancy oraz szabli czy miecza wymaga dlugiego i ciaglego treningu.
Akurat odniesienie do rycerstwa (służby feudalnej) jest tu o tyle wątpliwe, że takowi wojownicy byli znakomicie wyszkoleni indywidualnie, ale już niekoniecznie zespołowo, dramatycznie też szwankowała dyscyplina. Spokojnie można znaleźć przykłady, gdy zmotywowana i względnie zdyscyplinowana piesza milicja pokonywała feudalne armie. Oczywiście, jeżeli spełnione były pewne warunki.
Dyskutowałem, a raczej próbowałem dyskutować, na temat NSR. Dyskusja jest o tyle akademicka, że NSR już prawie nie ma, bo wymyślili ją poprzednicy tej władzy, więc choćby tylko dlatego dla obecnej władzy NSR to zło lub co najmniej nietrafiony pomysł. Gdy Marmik pisze, że "NSR obsadzały stanowiska przewidziane etatem czasu P dla NSR" to ma rację o tyle, że liczebność NSR nigdy chyba nie przekroczyła 20 tys. Natomiast co do planów, czy założeń przy tworzeniu tej formacji, to wyglądało to tak, że to miały być siły rezerwy. Także, w miarę możliwości, uzupełnień na czas wojny. Czytałem nawet o formowaniu oddzielnych jednostek NSR w razie potrzeby, ale to już były raczej rozważania teoretyczne. Generalnie, był to projekt elastyczny i można byłoby z niego wiele różnych rzeczy zrobić. Znacznie lepszych niż na bazie WOT, o aktualnej ochotniczej służbie nie wspomnę (uważam ją za nieporozumienie).
Generalnie, na armię trzeba mieć pomysł. My nie mamy.
To trochę jak anegdota o facecie, który mopem jeździ po korytarzach w NASA, a którego zapytano co tu robi, by usłyszeć w odpowiedzi: "Jak to co?! Pomagam wysyłać promy w kosmos." To kwestia poczucia wartości i godności oraz świadomość, że każdy, nawet najmniejszy trybik ma swoje znaczenie.
Tyle tylko, że on jeszcze za to dostawał pieniądze - pracował. Nie kwestionuję tego "poczucia wartości" wykonywanych zadań i go nie lekceważę, ale naiwnością byłoby sądzić, że to załatwi sprawę - nie załatwi. Jeżeli ktokolwiek chce budować jakieś rezerwy dla nasze armii, cokolwiek by pod tym nie rozumieć (a ja uważam, że to powinny być także rezerwy, które w razie czego przynajmniej przez pewien czas są w stanie dostarczać, na wypadek W, uzupełnień zastępujących straty, inaczej by to nie miało sensu), to musi na to wyłożyć pieniądze. I to spore. Należałoby wtedy płacić i wymagać, ale żeby wymagać, to najpierw należałoby płacić. W formie bezpośredniej lub pośredniej (jakieś bonusy itp.).