Zwrot przez prawą burtę.

czyli hobby, kultura, sztuka, wścieklizna i w ogóle offtopic...

Moderator: nicpon

Awatar użytkownika
Gregski
Posty: 1715
Rejestracja: 2006-01-27, 21:47
Lokalizacja: Na Kociewiu albo na morzu

Zwrot przez prawą burtę.

Post autor: Gregski »

Tadeusz Klimczyk pisze: Z dużą niechęcią przypominam, że tym razem impulsem do zmiany w pozyskiwaniu energii nie jest ekonomia tylko skutki zmian klimatycznych.
I Jakie to sukcesy mamy w tej dziedzinie. O ile zbiliśmy średnią temperaturę?

Przypominam, że rok do roku ludzkość emituje coraz więcej CO2 i nawet jeśli Europa wróci do jaskiń to i tak to nic nie zmieni.
Podając za "Raportem o Stanie Świata" Dariusza Rosiak to obecnie w Azji buduje się ponad 50 elektrowni węglowych a następna setka z górką jest w fazie projektu.
Tadeusz Klimczyk pisze: całą obecność w dyskusji traktujesz jako okazję do nachalnego powielania swoich opacznych tez.
Powiela to się chyba obce tezy. Swoje się propaguje.
Ale mogę się mylić. Filologiem nie jestem.
Tadeusz Klimczyk pisze: Czyli wieje nudą.
Wieje czy nie jednak nie oparłeś się pokusie napisania paru ciepłych słów, za co jestem Ci wdzięczny bo na statku mało rozrywek.
Napoleon pisze: To o niczym nie świadczy poza tym, że rozwijają się gospodarki wielkich państw wcześniej opóźnionych w rozwoju.
I znów manipujujesz bezwstydnie.
Gdzie ja porównałem gospodarkę EU do państw "opóźnionych w rozwoju"?
Możesz zacytować?
No chyba, że uznajesz USA za państwo "opóźnione w rozwoju " bo odnosiłem się do tego jak to UE chciała przeganiać USA s teraz okazuje się, że jesteśmy daleko w tyle.
Napoleon pisze: Co najwyżej jest narzędziem do osiągania celów, mających zapewnić dobrostan obywatelom. I pod takim kątem też należy patrzeć na to co się dzieje.
Bujda na resorach.
Gdyby tak było to nie byłoby "Strategii Lizbońskiej" której założenia dotyczyły między innymi wzrostu porównywalnego z USA.
Gdy skończyło się to fiaskiem wymyślono nową "zabawę".
Zupełnie jak w PRL-u.
Na wygodne życie trzeba zapracować.
Inaczej kończy się to tak jak we Francji.

A o Rzymie możesz pisać co chcesz ale koniec końców w ludnym imperium z milionową stolicą i miastami idącymi w setki tysięcy ludzi nie znalazła się wystarczająco duża liczba mężczyzn gotowych własną piersią bronić kraju przed kilkunastu tysięcznymi hordami najeźdźców.
Scypion w grobie by się przewracał gdyby go rzymskim zwyczajem nie skremowali.
Wśród ludzi człowiek dziczeje.
Waldemar Łysiak
Napoleon
Posty: 4839
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Zwrot przez prawą burtę.

Post autor: Napoleon »

Gdzie ja porównałem gospodarkę EU do państw "opóźnionych w rozwoju"?
Raz, do Chin porównywałeś wielokrotnie. Jeszcze w XVII-XVIII wieku gospodarka Chin (produkt brutto) mógł być porównywany do gospodarek największych państw europejskich. W każdym razie nie była jakiejś dominacji gospodarczej, przewagi państw europejskich (raczej odwrotnie, choć zaczęły się rysować warunki do takiej przewagi). W pierwszej połowie XIX wieku Europa zaczęła wyraźnie brać górę - w stosunku do gospodarek państw europejskich Chiny zaczęły mocno odstawać - były "opóźnione w rozwoju". Obecnie to wraca do starych realiów.
Dwa, jeśli piszesz że Europa (UE) ma coraz mniejszy udział w światowym PKB, to jest to efekt wzrostu gospodarczego owych państw "opóźnionych w rozwoju". W gospodarce tak już jest, że jeśli jesteś nisko, to odbicie się od dna przychodzi stosunkowo łatwo i gospodarka jest w stanie rosnąć szybko. Im staje się większa, rosnąć będzie wolniej. Świat się rozwija - cały. Mniej lub bardziej, ale cały. Europa też, ale w naturalny sposób jej udział w tym rozwoju maleje. To proces naturalny. Nawiązujesz do problemu, więc Ci tłumaczę. Bo odnoszę wrażenie, że nie do końca rozumiesz w czym rzecz.
Jeśli piszesz: "Czy europejską oferta na globalnym rynku się zwiększa czy zmniejsza?" to właśnie dotykasz tego problemu. Choć być może tego nie rozumiesz - więc Ci tłumaczę.
Bujda na resorach.
Jak się czegoś nie rozumie, to najwidoczniej najłatwiej wszystko negować. To nie jest "bujda". Wzrost jest istotny, bo narzędzia są istotne. Powiedz mi po co zarabiasz pieniądze? Po to by zarabiać - dla samego zarabiania? Pieniądze to nie jest cel sam w sobie tylko środek do osiągania określonych celów. W warunkach indywidualnych to jeszcze rozumiemy. Przestajemy rozumieć gdy zaczyna chodzić o państwo lub nawet o duże firmy. W UE jednak rozwój, a w tym i pojęcie wzrostu gospodarczego, tak się rozumie. Przy czym wielokrotnie tu rozmawialiśmy o tym, że transformacja energetyczna to środek do zapewnienie konkurencyjności gospodarki europejskiej w przyszłości. Europa nie ma własnych wielkich złóż surowców energetycznych. A ostatnie lata pokazały, że uzależnienie od importu niesie za sobą ryzyko. Stworzenie alternatywnych źródeł energii jest w tej sytuacji już nawet nie działaniem mającym zapewnić konkurencyjność w przyszłości, ale koniecznością.
Początki były związane z ochroną środowiska, z biegiem czasu jednak transformacja energetyczna nabrała też cechy zmiany dyktowanej potrzebami ekonomicznymi.
Zupełnie jak w PRL-u.
Masz krótką pamięć, jak widzę. Bo chyba zdążyłeś zapomnieć jak to w PRL-u było. Porównywanie obecnej sytuacji/polityki energetycznej do czasów PRL-u to czysta paranoja.
Na wygodne życie trzeba zapracować. Inaczej kończy się to tak jak we Francji.
Jeszcze się nie skończyło we Francji, choć prawda, Francja zaczyna wchodzić na grecką drogę. Przy czym ugrupowania skrajne, z lewa i prawa, raczej chętnie by tu przyśpieszyły.
My też na tą drogę wchodzimy. Dzięki prawicy, która zapoczątkowała rozdawnictwo na które nas nigdy nie było stać. A teraz domaga się obniżania podatków. Jednoczesnie prawiąc komunały o patriotyzmie, jakby zbrojenia były za darmo.

To co naprawdę zagraża UE, jej państwom i całej unijnej gospodarce, to nie transformacja energetyczna ale nierealne oczekiwania obywateli i radykalizacja ich poglądów. Wynikająca nie z transformacji ale z irracjonalnych poglądów i nadmiernych oczekiwań. Co wykorzystują takie autokracje jak Rosja czy Chiny oraz owi populistyczni prawicowcy (w niektórych krajach także lewicowcy). Jeśli dojdzie do katastrofy (czego do końca wykluczyć nie można, choć i prawdopodobieństwo nie jest znów aż jakoś specjalnie wysokie) to nie będzie to wina transformacji energetycznej itp. tylko ludzi myślących podobnie do Ciebie. Oraz wszystkich tych (a tych jest może jeszcze więcej), którzy chcieliby by "państwo im dało". Bo im się "po prostu należy".
A o Rzymie możesz pisać co chcesz ale koniec końców w ludnym imperium z milionową stolicą i miastami idącymi w setki tysięcy ludzi nie znalazła się wystarczająco duża liczba mężczyzn gotowych własną piersią bronić kraju przed kilkunastu tysięcznymi hordami najeźdźców.
Wybacz, ale kompletnie nie rozumiesz o czym piszesz. Ludzi znalazłoby się aż nadto. Tyle, by ci ludzie byli, to trzeba ich było wyposażyć, zorganizować i im zapłacić. A pieniędzy nie było - i tu był problem. Ludzie zawsze się znajdą do wojaczki - pod warunkiem, że są pieniądze. Rzym zmagał się z najazdami barbarzyńców jeszcze w czasach republiki. I dawał sobie radę. Bo miał środki. Gdy kryzys ograniczył środki, zaczął sobie przestać dawać rady. Nie gniewaj się, ale to co piszesz to bzdury.

Krótko. Początkowo w Rzymie obowiązywała powszechna służba wojskowa obywateli (i sprzymierzeńców mających dostarczać kontyngenty zbrojnych). Każdy obywatel, w zależności od majątku, miał się sam uzbroić i wezwany, pełnić służbę przez daną kampanię (piesi bodajże 20 kampanii, konni 10). Do czasu gdy wojny prowadzono w Italii, wszytko grało. Chłopi szli na wojnę, wracali na żniwa i było OK. Problemy zaczęły się, gdy Rzym zaczął podbijać tereny poza Italią. Wojny się przeciągały a na zdobytych ziemiach trzeba było osadzać garnizony. Chłopi nie mogli zajmować się swoimi gospodarstwami, które podupadały. Ich rodziny zaczęły cierpieć biedę (co dotyczyło nawet wysokich dowódców!). To z koli doprowadziło do sytuacji, gdy zaczęła się kurczyć liczebność warstwy średniej (średnio zamożnych rolników - zaczęli sprzedawać swe gospodarstwa, których i tak nie mogli uprawiać) - dostarczającej główny kontyngent wojsk. Baza rekrutacyjna armii zaczęła się kurczyć, więc konsul Mariusz przeprowadził reformę wprowadzając służbę zawodową. Początkowo oddziały starego i nowego wzoru istniały obok siebie, ale krótko - służba zawodowa lepiej się sprawdziła i "wygrała" szybko (co nawiasem, w ciągu pół wieku doprowadziło do zmiany ustroju w Imperium - z Republiki na Cesarstwo; ale to inna historia). Teraz do armii mógł wstąpić każdy obywatel (wcześniej biedni nie musieli służyć w wojsku) i nie-obywatel (do jednostek auxiliów - po zakończeniu służby dostawał obywatelstwo). Taka armia kosztowała, choć biorąc pod uwagę wielkość imperium, nie była liczna (ale sprawna!). Gdy skończyły się podboje służyła już głównie do obrony granic. Ale koniec podbojów dał początek kryzysowi o którym już pisałem. Coraz trudniej było utrzymać regularne siły zbrojne. Brak środków sprawił, że sięgnięto po "sprzymierzeńców", czyli barbarzyńskie plemiona którym pozwolono osiedlać się na terenach przygranicznych w zamian za obronę granic (gł. na Zachodzie, bo tam kryzys przybrał nieporównanie większe rozmiary niż na /Wschodzie). Nie dlatego, że nie było chętnych do służby wojskowej! Tylko dlatego, że tak było TANIEJ! I to nawet częściowo się sprawdzało, do czasu gdy np. takie plemię nie zetknęło się z pobratymcami, którym wpadło do głowy najechać ziemie rzymskie. Wówczas najczęściej orientowali się, że za nimi nie ma już nikogo i lepiej przyłączyć się do najeżdżających niż bronić Rzymu przed pobratymcami. Upraszczam do bólu, ale chodzi mi o wyjaśnienie mechanizmu.
Gdyby Rzym miał silną gospodarkę, obroniłby się nawet w czasach wędrówek ludów. Ale nie miał - i tu tkwiła główna przyczyna jego upadku. Więc znów - wybacz -ale to co piszesz Gregski nie ma sensu.
Ostatnio zmieniony 2025-09-17, 15:02 przez Napoleon, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4629
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Zwrot przez prawą burtę.

Post autor: SmokEustachy »

Poprzednia notka o pancerniku King George V poucza nas m. i. o istnieniu parametrów wymiernych oraz niewymiernych. I ich znaczeniu. Jest to konstatacja ułatwiająca orientowanie się w rzeczywistości. Obecnie też ten problem się pojawia w opisie technicznych urządzeń. Ale chwileczkę – mamy problem matury z polskiego. Tam też są elementy wiedzy maturzysty które można łatwo pomierzyć testem wielokrotnego wyboru. Są jednak takie, które umykają próbie podobnego zabiegu (który można ciekawie nazwać – jak?). Próba ujednolicenia, obiektywizacji kryteriów prowadzi do rozlicznych patologii, jak tzw. klucz, który eliminuje wiedzących zbyt dużo. Eliminują tam aspekty słabo wymierne, skupiają się na drugorzędnej teorii językoznawczej itp. co łatwo można dostrzec na podstawie wiedzy o pancernikach.

Dodatkowo łatwo wyrobić w sobie umiejętność dostrzegania wciskania ściemy: sytuacji, w której ktoś koncentruje się na wymiernych aspektach pomijając te drugie. Ma to olbrzymie znaczenie np. przy kupnie auta, mieszkania, dyskusji o wiatrakach, dronach itp. Jeśli potrafisz myśleć abstrakcyjnie to od razu wychwycisz ściemniacza. Totalni nie myślą więc nie wychwycą i będą mi tu marudzić w komentarzach.

Zanim przejdę do wspomnianych dronów, prezydenta Trumpa i ogólnej naszej mizerii wspomnę o pracy prof. Wojciecha Mazura, której oczywiście nie czytałem, gdyż jeszcze nie wyszła. Wspomina o niej jednak Podcast Wojenne Historie w audycji ciekawszej niż ta o pancernikach:





Dlaczego polsko-francuskie ustalenia sojusznicze w 1939 roku były pełne niedomówień? – Taki tytuł nosi. Gdzie tam były jakieś domówienia? – takie pytanie trzeba lepiej zadać. W ramach wstępu opiszę generalny sposób prowadzenia dyskusji tematycznej:

Jeśli dyskujesz gen. Rayskiego to jego obrona zwala winę na marszałka Rydza-Śmigłego. Ale jak dyskutujesz o owym Rydzu-Śmigłym to on jest niewinny a winę ponosi ktoś inny, np. KSUS. Ale jak dyskutujesz o owym KSUS to on też jest niewinny, zwalają np. na ministerstwo. Tak żonglują ową odpowiedzialnością, żeby nie dało się jej uchwycić w danym momencie. Jest też tak, że obrona Rayskiego obciąża Rydza-Śmigłego, a obrona Rydza-Śmigłego obciąża Rayskiego. Kto te zależności pojmie, ten łatwo odnajduje się we wszelakiej debacie z neosanacją, tj z pisowcami. Z klubem rekonstrukcyjnym sanacji. Zauważcie też, że nie tłumaczę kto to ów Rayski, kto to Rydz? Ma to wyeliminować z grona odbiorców czytelników nie mających o niczym pojęcia.

Mental sanacyjny opisuje jeden podstawowy parametr – totalne odklejenie. Wspomniany prof. Mazur popełnił rzecz niedopuszczalną. Sięgnął do archiwów francuskich i zrobił wypis tamtejszych dokumentów z rozmów polsko-francuskich, a tak się nie robi co do zasady. Bo w jakim świetle stawia ten zabieg? Kto miał o tym wiedzieć to wiedział już dawno, ale strona francuska mówiła stronie sanacyjnej prawdę o swoich zamiarach i możliwościach, tylko nie docierało. Sanatorzy byli tak odklejeni że ludzkiej mowy nie pojmowali. Francuzi w pierwszym etapie otwarcie przedstawili swoje możliwości, ale widząc że nie rozumieją nasi zaczęli ezopować. Posłuchajcie tego podcastu, ten odcinek wart jest uwagi czytelnika mojego bloga.

Z drugiej strony Red. Ziemkiewicz przedstawia Sanacyjną Doktrynę Mocarstwową (dalej SDM): nie ważna jest produkcja stali, czołgów, ilość samolotów. Ważna jest siła ducha, marszałek i drugi marszałek. Polska jest równoważnym mocarstwem w porównaniu z Niemcami. ZSRS nie istnieje w zasadzie, a na pewno nie ma żadnego znaczenia. Państwa środkowej Europy to jakieś leszcze. Rozumiecie teraz dlaczego uważam twórczość Romualda Szeremietiewa za szkodliwą? Konserwuje ona te urojenia niestety. Zrozumienie sanacji wymaga przemyślenia jeszcze jednego zagadnienia: łatwości z jaką mniemania imperialne przechodzą płynnie w drogę na Zaleszczyki.

Dla zrozumienia pisowców to wystarczy. Nie dziwią takie wyskoki jak kapitulacje przed ambasador Mosbacher itp. Dlatego w następnej notce opiszę nadzieję, jakie wiążemy z Prezydentem Nawrockim. Że wytworzy wokół siebie środowisko społeczne choć trochę ogarnięte.

Na koniec dodam wynurzenia Red. Ziemkiewicza, który zapodaje informacje, że jak ktoś napisał że Soviet może wjechać na nas od tyłu podczas niemieckiego ataku to sanatorzy wysyłali go do Berezy. Była jeszcze Doktryna Odstraszania, że się weźmie i odstraszy firera np. Wielką Brytanią. Po tej doktrynie były Zaleszczyki, a po Zaleszczykach przekonanie, że na wiosnę Anglia z Francją zwyciężą ofensywą i sanacja wróci do władzy opromieniona. Czekajcie do Ziemkiewicza też poszukam linka.

O jest:



Wcześniej się gen Komornicki rozpruwa więc początku nie trzeba oglądać. Tylko Ziemkiewicza szokującego prowadzącego warto.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4629
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Zwrot przez prawą burtę.

Post autor: SmokEustachy »

W szponach bechatki
Sanacja to jednak rozumiała, że zanim się zacznie drzeć mordę trzeba sprawdzić, jak było. Wystąpił np. incydent z Litwą i zginął pogranicznik. Ale pojawiło się zastrzeżenie, żeby zweryfikować, czy to nasza wina nie była przypadkiem. Tymczasem to co się odwala teraz to jakaś żenua. Przypominam, że mamy już 2025 rok i wojna rosyjsko-ukraińska trwa już 3 i pół roku. Był czas na kampanię edukacyjną o neutralności itp. Tymczasem wszyscy odklejeni. Nie przypadkiem pomijałem rosyjski atak dronowy na nas, bo najpierw robią klangor a potem sprawdzają co zaszło. Głównych zniszczeń dokonała nasza własna rakieta przeciwlotnicza, ale Rosja powinna zapłacić za nie.
Co ciekawe oni się niczego nie uczą. Przewodów niczego ich nie nauczył. Tam też mieliśmy do czynienia z rakietą przeciwlotniczą. Naród natomiast nie został poinstruowany co do znaczenia neutralności i form jej utrzymywania. Szwecja w czasie II Wojny np. walczyła z sowieckimi okrętami podwodnymi i chyba ze 2 zatopiła. Masz swoje wody terytorialne i ich bronisz. Ale też stawiali zagrody minowe korespondujące z niemieckimi, aby zablokować Bałtyk. Co ciekawe szwedzki statek płynący z Ameryki Południowej na Atlantyku był broniony przez Brytyjczyków przed niemieckim atakiem, a na Bałtyku przez Niemców był broniony przed sovieckim atakiem. Szwedzi wprowadzili limity dostaw surowców, łożysk, stali dla wojujących strona i ich przestrzegali. Brytyjczycy wysyłali po to szybkie kutry, które na wodach terytorialnych były bronione przez Szwedów przed Niemcami. Szwajcarzy bronili swojej przestrzeni powietrznej przed samolotami niemieckimi i alianckimi itp.
Neutralność może być naruszana i się takowe naruszenie nazywa incydentem. Mogą być różne rodzaje tych incydentów, może być spopularyzowany przez dr Bartosiaka atak asymetryczny. Społeczeństwo powinno być poinformowane o tych formach ludzkiej aktywności. Państwowe formacje przygotowane do działania. Tymczasem jakieś niezrozumiałe poruszenie powstało i przy Przewodowie i teraz. Zdziwienie, że ludzie (33%) nie wierzyli w ruskie drony jest nieuzasadnione po wspomnianej tragedii w Przewodowie, gdzie rakieta przeciwlotnicza zabiła dwie osoby. Czy ktoś opublikował zasady dochodzenia odszkodowań? Wg. mnie ruscy powinni płacić.
Obecny nasz reżim, którego kompradorski charakter nie ulega wątpliwości, poleciał z płaczem do Trumpa o 20 dronów. Trochę żenujące to jest. 3 lata wojny a my nie mamy obrony antydronowej, reżim wpycha nam niemieckie rozwiązania, podczas gdy nasza firma produkuje takie rozwiązania dla Ukrainy. I ile tego zamówią i ile potrzebujemy? Jak zawsze piętnuje łże-szpeców od wymogów współczesnego pola walki. Przypominam: jak osoby rozsądne przeciwstawiały się kasacji czołgów Merida i innego uzbrojenia z uzasadnieniem, że przeciw Rosji może być użyte do obrony to łże-szpece pyskowały, że nie spełniają wymagań współczesnego pola walki. A że mogą być użyte na tyłach, do zwalczania desantu, do uzupełniania strat? Wizja nadchodzącej groźby sovieckiej wzbudzała furię, ale i nadzieję na przybycie Armii Czerwonej która ostatecznie pogoni pisiorów. Tzn tłumaczę lemingom: furie wzbudzało ostrzeganie przed groźbą agresji rosyjskiej, jako prawdopodobne. Sama zaś agresja budzi nadzieję towarzycha odczuwającego powinowactwo neobolszewickie. Do zwalczania dronów potrzebujemy jakiś pulemiotów, jakiś Diegtiariewów, itp.
Co może zrobić dowolny reżim w tej sytuacji? Dowolny powiadam. Może zakupić drogi (drogi powiadam) system antydronowy. Który będzie niewystarczający do obrony antydronowej, bo za mało tego kupią. I amunicja za droga. Generalnie są w stanie opracować program modernizacji wieloletni za miliardy ale bieżących problemów nie są w stanie rozwiązać. Np. hełmów kevlarowych wprowadzić. Ileż czasu używaliśmy stalowych i czy już je zastąpili? Może nie.
I tu się pojawia tytułowa bechatka: Co to jest bechatka i czy problemem były braki owej bechatki, czy może że była?
Wyczyny ministra Błaszczaka zostawiam na inną okazję, podobnie problem negocjacji. Mamy niepolityczny przykład negocjacji w Ogniem i Mieczem w postaci wojewody Kisiela, który jest odpowiedzią na ignorantyczne tezy, że ze zbrodniarzem się nie rozmawia. Przechodzę do Trumpa, do którego się spłakali bo 20 dronów wleciało:
Trump usadził Żełeńskiego, co powinien zrobić Prezydent Duda już dawno. Żełeński mu fikał to obciął pomoc. Tydzień trwała kotłowanina, zanim zrozumieli, że nic nie mają (kto zrozumiał? UE i Francja i Niemcy) i spokornieli. Bo nic nie mają. Trump stawia na konkret i tak się planuje. Macie miesiąc na ogarnięcie się – takie ultimatum im postawił. Na początku wypierali, fikali że francuska tarcza atomowa, że kasa, że system satelitarny za 3 lata. Ale zrozumieli, że nic nie mają i spokornieli.
Słusznie redaktor Ziemkiewicz wysuwa koncepcję włażenia w 4 litery. Jeśli przesadzisz to przestają cię szanować i zaczynają lekceważyć. Gdzieś opisał ją na piśmie​​​? Pytam bo nie chce mi się szukać audycji. Ukraińcy uważali, że jesteśmy pachołkami USA i nie mamy własnego zdania i nie trzeba się z nami liczyć bo zrobimy, co nam Biden każe. Tymczasem trzeba było postawić jakieś żądania, umiarkowane. Przecież pisowcy nie potrafili wymóc nawet kierowców TiRów. Jeśli Ukraińcy by się nie chcieli zgodzić na ekshumacje to znaczy, że nie potrzebują za bardzo naszej pomocy i się nie musimy spinać. Możemy przekazać 30 czołgów, ale możemy 150. I ile im damy zależy od nich. To tak tytułem wstępu.
Wracając do Trumpa: przyszli do niego z informacja, że nie radzą sobie z 20 dronami, że nie mają procedur, że nie wiedzą co robić w ogóle. I dziwią się jego postawie. On nie będzie im matkował na pewno. Do niego trzeba iść z ofertą konkretną: Donald mamy to i to i oferujemy to i to, w zamian chcemy tamto i siamto, ale tanio i dobrze. A nie breżniewizm praktyczny zadkowchodyczny. Pisowce zaś mają modus operandi odwrotny, o czym pisałem: jak damy komuś milion złotych bez niczego to on się poczuje zobowiązany do dania nam mieszkania. I jesteśmy sługami narodu ukraińskiego.
Piszę to na szybko bo o każdym wątku trzeba by walnąć epopeję.
ODPOWIEDZ